niedziela, 5 grudnia 2021

Glinka na dwa lata

Pojawił się pomysł likwidacji szkoły podstawowej w Glince (funkcjonującej w ramach Zespołu Szkolno-Przedszkolnego z Oddziałami Integracyjnymi), a jej uczniowie mieliby trafić do szkół - w Witoszycach i górowskiej „trójki”. 3 listopada odbyło się spotkanie w tej sprawie, które „Elka” zrelacjonowała na swojej stronie internetowej. 1 grudnia przybył do Góry kurator Roman Kowalczyk. Odwiedził szkoły w Witoszycach, „trojkę” w Górze i szkołę w Glince, gdzie spotkał się z rodzicami uczniów, towarzyszyła mu tu pani burmistrz Irena Krzyszkiewicz, dyrektorzy szkól i inne osoby. Tej wizyty nie dostrzegły profesjonalne media. Postanowiłem podzielić się swoimi refleksjami na temat likwidacji szkoły w Glince. Proszę jednak tego nie traktować jako relacji czy sprawozdania z grudniowego spotkania.

Pani burmistrz chciała rozmawiać na argumenty. Stwierdziła, że spadła liczba uczniów, co jest kwestią bezdyskusyjną. Niż demograficzny dotknął wszystkie szkoły, ale wyjątkowo szkołę w Glince. W związku z tym gmina bardzo dużo dokłada do utrzymania szkoły. Kwota idzie w setki tysięcy złotych.  


Z braku uczniów nie ma klas I, II i V, w klasie III jest 3 uczniów, w IV – 7, VI – 9, VII – 8 i VIII – 12. W przypadku klasy VII jeden i klasy VIII jeden uczeń - mają nauczanie indywidualne w domu. Do tego było zbyt mało dzieci – tylko czwórka, żeby można było utworzyć klasę pierwszą.

Z ostatnią kwestią obecni polemizowali. Uważali, że tych dzieci do klasy I było siedmioro, tyle że 4 z obwodu, a 3 spoza niego. Każda szkoła ma przypisany obwód  (ulice, miejscowości), z którego uczy dzieci. Mówiono, że w szkole w Witoszycach funkcjonuje klasa z sześcioma uczniami.  Jak się pojawiła groźba likwidacji szkoły, zebrano 9 oświadczeń rodziców z deklaracjami, że ich dzieci będą się uczyć w klasie pierwszej.

Rodzice bardzo pozytywnie wyrażali się o szkole i opiece nad dziećmi, zwłaszcza nad dziećmi niepełnosprawnymi. Jedna z pań mówiła o tym, że szkoła jest ich dziedzictwem, oni ją budowali w czynie społecznym, a teraz chce się ją zlikwidować. Wówczas wieś będzie najbardziej zagrożona na wykluczenie społeczne. Zadała dramatyczne pytanie:

         - Bez szkoły co zostanie?

I odpowiedziała:

         - Wzrośnie patologia!

Po wysłuchaniu rodziców pani burmistrz Irena Krzyszkiewicz podjęła śmiałą decyzję. Odroczyła decyzję o likwidacji szkoły na rok, żeby dać czas na znalezienie odpowiedniej liczby uczniów. Na to sala zareagowała okrzykami: dwa lata, dwa lata … i pani burmistrz na to przystała. Rodzice mają dwa lata na zwiększenie liczby uczniów. Pani burmistrz ze swej strony oświadczyła, że będzie szukać sposobów zaoszczędzenia na utrzymaniu budynku.

Kurator Roman Kowalczyk ocenił decyzję pani burmistrz jaką mądrą i trafną i podziękował za nią. Na koniec spotkania rodzicom przekazał swoje przeslanie wynikające prawa oświatowego. Wystarczy, że jedno dziecko z obwodu zostanie zapisane do szkoły, to ta musi utworzyć klasę i go uczyć. Wszystko zależy od determinacji rodziców. Szkoda, że nie powiedział, czy takie przypadki były i gdzie.

Dwa lata, które dała pani burmistrz, będą się kończyć w czasie kampanii wyborczej do samorządów. W 2018 r. w czasie kampanii wójt gminy Jemielno zapowiedział likwidację jednej z dwu szkół z terenu gminy. Podobno stracił głosy rodziców uczniów planowanej do likwidacji szkoły i przegrał wybory. Jemielno ma innego wójta, a szkoła nadal funkcjonuje.