piątek, 31 lipca 2015

Jubileuszowa pielgrzymka na Jasną Górę

Oficjalnie pielgrzymka wrocławska na Jasną Górę wyruszyła po raz pierwszy w 1981 r. Wcześniej pielgrzymi z Dolnego Śląska brali udział w pielgrzymce warszawskiej albo samodzielnie wędrowali do Częstochowy. Podobna sytuacja była z górowskimi pielgrzymami. Najpierw uczestniczyli w pielgrzymce wrocławskiej, wyruszając ze wszystkimi pątnikami z katedry na Ostrowie Tumskim, obecnie ruszają na pielgrzymi szlak z Góry, włączając się w Trzebnicy w główny nurt pielgrzymki wrocławskiej jako grupa 14. 

Ojcem górowskiej pielgrzymki i zarazem pomysłodawcą tego, żeby wędrować z Góry był ks. Janusz Jastrzębski. On to w 1991 r. zaproponował, żeby górowscy pielgrzymi, zamiast wyjeżdżać do Wrocławia i stamtąd iść, rozpoczynali pielgrzymowanie w Górze. Wtedy przewodnikami byli ks. Janusz Jastrzębski i ks. Czesław Krochmal. Początkowo trasa wiodła przez Wąsosz, ale tamtejsza młodzież bardzo nieprzychylnie przyjmowała pielgrzymów, więc teraz omijają to miasto i pierwszy nocleg jest w Pobielu.


Po drodze dołączają pątnicy z Wąsosza (od 2010 r.) i z Żmigrodu. W Trzebnicy pielgrzymi górowscy, miliccy i trzebniccy łączą się w grupę 14. Razem z wrocławską pielgrzymką idą na Jasną Górę.

13 czerwca byli i przyszli pielgrzymi oraz ich sympatycy spotkali się w Górze, by uczcić nadchodzący jubileusz pielgrzymowania. W tym roku bowiem nasi pątnicy wyruszą po raz 25. na Jasną Górę.




Po mszy św. w kościele św. Katarzyny 31 lipca pielgrzymi wyruszyli na Jasną Górę. Towarzyszy im dwu księży – Henryk Wachowiak (z parafii św. Katarzyny) i Łukasz Romańczuk (z parafii św. Faustyny).


Przebieg pielgrzymki można obserwować na stronie internetowej - https://www.14-stka.pl/ - gdzie codziennie są umieszczane fotografie dokumentujące pielgrzymowanie.










poniedziałek, 13 lipca 2015

Ruskie






12 lipca 2015 r. zmarła moja mama – Stanisława Żłobińska. Urodziła się 17 sierpnia 1930 r. w Wiktoryszkach pod Wilnem. W czasach Polski Rzeczypospolitej Ludowej w dowodzie osobistym wpisywano, że miejsce urodzenia to Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Do Góry przybyła w 1956 r. Jej wspomnienia z tego okresu spisałem i poniżej prezentuje. Myślę, że jest to nie tylko fragment biografii mojej mamy, ale również ważny przyczynek do historii Góry. Pogrzeb jutro (14 lipca) o godz. 12.00 na cmentarzu parafialnym w Górze.





Pierwszy do Góry na Dolnym Śląsku przyjechał wujek Józek (ur. w 1929 r., zmarł w 1981 r.). Było to chyba w 1946 r. Zabrał się jednym z ostatnich transportów. Babcia Apolonia nie chciała wyjeżdżać z Wiktoryszek na Wileńszczyźnie. Miała dom i trochę ziemi. W 1945 r. wzięła pożyczkę na zasiew zboża, nie miała jak jej zwrócić. Była bardzo przywiązana do swojego domu. Potem ziemię zabrali do kołchozu i babcia w nim pracowała, robiła co kazali. Miała ponadto działkę przyzagrodową.


Mama tam chodziła do szkoły siedmioletniej w Mickunach, w której uczono w języku polskim i rosyjskim, ale nie było osobnego przedmiotu język polski. Z języka litewskiego otrzymała trójkę, podobnie z języka rosyjskiego – trójkę. Potem ukończyła kurs dla księgowych kołchozowych. W miejscowym kołchozie (chyba imienia Dzierżyńskiego) nie było dla niej pracy. Zatrudniono ją na zastępstwo w kołchozie w pobliskich Mickunach, ponieważ ich księgowy był na szkoleniu. Jak wrócił, skończyła się praca. Zaproponowano jej stanowisko księgowej w innym kołchozie, który był dalej, ok. 13 km. Nie podjęła w nim pracy.


Pracując w kołchozie, musiała wyrobić nowy dowód osobisty. Wówczas kołchoźnikom zabierano dowody, żeby uniemożliwić podjęcie pracy poza kołchozem. Mając dowód znalazła zatrudnienie w Wilnie w zakładzie wytwarzającym materiały budowlane (płytki, cegły itp.). Najpierw szła na piechotę do Wierzb na granicy Mickun. Tam znajdowała się pętla autobusu kursującego na trasie Nowa Wilejka – Wilno i stamtąd jechała autobusem. Najpierw pracowała fizycznie, a po kilku latach awansowała zostając magazynierką. Nawet proponowano jej w ramach tego przedsiębiorstwa pracę i mieszkanie w Kaliningradzie.


Nie pamięta, jak się dowiedziała, że można wyjechać do Polski. Trzeba było mieć zaproszenie z Polski. Przysłał je brat mamy – wujek Józef z Góry w woj. wrocławskim. Nie mogła sama załatwić odpowiednich papierów na wyjazd, bo nie pozwalano wychodzić z zakładu w godzinach pracy, więc po pracy poszła do zespołu adwokackiego. Kilka osób siedziało przy stolikach, wśród nich jedna kobieta, do niej podeszła. Rozmowa toczyła się w języku rosyjskim.  Wynajęła ja i ona załatwiła wszystkie sprawy związane z wyjazdem. Dopiero mając wszystkie dokumenty i pozwolenie na wyjazd, można było kupić bilet kolejowy. Wcześniej sprzedano dom, dwie krowy, obligacje państwowe. Za uzyskane w ten sposób pieniądze kupiono nowe ubrania i dwa złote zegarki.


Wyjeżdżała mama i jej młodszy brat Zygmunt (ur. w 1941 r.). Na zawsze na Wileńszczyźnie został dziadek Stanisław (zmarł w 1943 r.) i wujek Czesław (zginął w 1943 r. w wieku jedenastu lat). Ten ostatni z grupą chłopców wrzucił do ogniska niewypał. Wybuch go zabił. Wujek Józef został ranny. Symboliczny grób dziadka i wujka znajduje się na cmentarzu parafialnym w Górze. W tym czasie wujek Heniek, inny brat mamy, przebywał na Uralu. Najpierw odsłużył trzy lata w armii sowieckiej, a następnie został zwerbowany do wydobywania złota. Po rzece (mama nie pamięta nazwy) pływał statek z Niemcami, którzy zajmowali się wydobywaniem złota z rzeki. Wujek dla zachęty dostał sporą zaliczkę.


Adwokatka również wszystko załatwiła za niego i wysłała mu dokumenty, ale zostały tam na Uralu zatrzymane, mógł je dopiero dostać po zwrocie pieniędzy z zaliczki. Przyjechał do Wiktoryszek, gdy już wyjeżdżali, musiał zostać, żeby załatwić swoje sprawy. Dom sprzedano kuzynowi, więc mógł się u niego zatrzymać. W następnym roku przed Wielkanocą dołączył do rodziny w Górze.
-         Jeszcze na butach miał błoto z Wiktoryszek – śmieje się mama, wspominając tamte chwile.
O ile w latach czterdziestych wyjechało dużo ludzi z Wiktoryszek, o tyle teraz tylko mama z babcią i z dwoma wujkami.


Jechali pociągiem osobowym z Wilna do Brześcia. Tam na przejściu granicznym celnicy sprawdzali podróżnym do Polski bagaże, zwłaszcza dokładnie rewidowali Żydów, którzy wywozili złoto. W Terespolu w Polsce mieszkali kilka dni w punkcie repatriacyjnym. Spali na piętrowych łóżkach. Namawiano ich do wyjazdu do Nowej Huty, bo tam będą mogli szybko uzyskać mieszkanie. Babcia otrzymała kartę repatriacyjna nr 29116, z której wynika, bo ten dokument się zachował, że przybyła do Polski z ZSRR wraz jednym nieletnim synem Zygmuntem do lat 16; mama jako pełnoletnia nie jest wymieniona. Kartę wydano 17 grudnia 1956 r. Jako cel podróży wskazano: Góra Śląska, ul. Nowotki 20 woj. Wrocław. Po przybyciu okaziciel zaświadczenia był zobowiązany w ciągu 24 godzin się zameldować. Również zachowała się karta repatriacyjna nr 29117 mamy, także datowana 17 grudnia 1956 r. Trochę się różni od poprzedniej, najważniejsza różnica to ta, że była opatrzona fotografią, a na odwrocie - urzędowymi adnotacjami o wypłaconych zapomogach, zameldowaniu w Górze i otrzymaniu dowodu osobistego (wydany 15 lutego 1957 r. przez KP MO w Górze Śląskiej).

Pociągiem dojechali do Poznania, a stamtąd do Leszna i do Bojanowa.  Na stacjach kolejowych musieli sobie radzić sami, taszcząc bagaże i szukając peronu i pociągu. Do Bojanowa przyjechali rano, a pociąg do Góry był dopiero po południu. Przesiedzieli ten czas w kolejowej poczekalni.


W Górze wypytywali ludzi, gdzie mieszka wujek Józek. Z tej wędrówki mama pamięta, że na rynku – obecnie plac Bolesława Chrobrego – stały wypalone ruiny budynków, Dopiero po kilku latach w ich miejsce wybudowano bloki mieszkalne ze sklepami. Wówczas jeszcze stał w niezłym stanie ratusz poniemiecki, który górowianie wykorzystywali jako miejsce hodowli krów i miejsce przechowywania siana i słomy. Mama nawet pamięta nazwisko jednej właścicielki tych zwierząt.

Idąc ulicami Góry zauważyli kobietę myjąca okna na pierwszym piętrze.
-         Co za wariatka myje okna w grudniu – wtedy mama pomyślała.
Okazało się, że to żona wujka Józka – Olka, rodem z Trok . Zatrzymali się u nich.


Mamę ogarnęła żałość, gdy weszli do budynku i zobaczyła korytarz od wielu lat nie malowany, o pobrudzonych ścianach, kuchnię ledwo mieszczącą jedną osobę (później po rozebraniu pieca kuchennego powiększyła się). Sześcioosobowa rodzina wujka Józka gnieździła się w jednym pokoju, drugi stał pusty. A oni opuścili swój dom w Wiktoryszkach zadbany, co roku na nowo tapetowany , z zadbaną podłogą.


Od razu zaskoczeni odczuli, że tutaj w Polsce święta Bożego Narodzenia są obchodzone inaczej niż na wschodzie – uroczyście. Na wschodzie nie było świąt, trzeba było iść do pracy, świętowano dopiero po powrocie bez pasterki i bez kolęd. Nie wolno było bowiem ich śpiewać. Donoszono na tych, którzy łamali tamte zakazy. Można było pójść do więzienia lub wyjechać na Sybir


Wujek Józek liczył, że będą mieszkać razem z nimi, ale mama z babcią chciały się usamodzielnić i zamieszkać osobno, a więc trzeba było szukać mieszkania,  a zwłaszcza pracy. W styczniu lub lutym jakaś kobieta zaproponowała, żeby zajęli jej mieszkania na ul. Zielonej. Powiedziała, że da klucz, bo ona je opuszczała. Chciała tylko 200 zł.

- Nie wyrzucą was, bo repatrianci – stwierdziła.

Mama nie pamięta dlaczego, ale tej kuszącej propozycji nie przyjęli.

Szukając mieszkania wszędzie słyszeli:

- Nie ma, proszę czekać – w domyśle bo to Ruskie. Inni dostawali


Kiedyś w biurze zatrudnienia natknęli się na Antoniego Metynowski, który zaproponował:

- Do PGR-u wybierać kartofle z kopców, bo zbliża się wiosna.

Jak drzwi się zamknęły, usłyszeli, że dla Ruskich nie ma pracy i mieszkań, a kto zaprosił niech zapewni im mieszkanie i da pracę. Usłyszał to również dziennikarz Józef N. Pisywał on do „Gazety Górowskiej” i „Gazety Robotniczej”. Opisał ich krzywdę w gazecie. Wtedy w Górze zamieszkało około 10 rodzin ze wschodu, jedna z nich nie wytrzymała niechęci urzędników i wróciła do Rosji.


Mama napisała o tym do Gomułki, wówczas I sekretarza KC PZPR. Z Warszawy przyszła odpowiedź – natychmiast dać mieszkanie. W maju lub czerwcu 1957 r. dostali dwupokojowe mieszkanie po kapitalnym remoncie na ówczesnej ul. Nowotki 28. Śmieci po kolana, sami musieli sprzątać. Sprzedali dwa złote zegarki z Litwy i kupili szafę, stół, dwa łóżka. Na nic więcej nie było ich stać.

Na korytarzu biegły odsłonięte przewody wodociągowe i gazowe, które zimą zamarzały. Dlaczego rury z gazem mogły zamarzać? Wówczas używano gazu wytwarzanego w miejscowej gazowni. Zawierał on wodę i pod wpływem niskiej temperatury rury zamarzały. Zima pierwszą czynnością po przyjściu z pracy było ogrzanie rur i roztopienie lodu, żeby można było przygotować obiad. W tym mieszkaniu babcia mieszkała aż do śmierci w 1989 r.


Na granicy dostali na osobę po tysiąc złotych, Górze również po tysiąc złotych. Chodził z nimi człowiek, oni wybierali coś w sklepie, on płacił. Mama kupił wówczas modny płaszcz gabardynowy. We Wrocławiu dostali 4 lub 5 tysięcy na rodzinę. Jeździła z nimi kuzynka J., bo miała jakąś sprawę do załatwienia.


Ciotka Olka, pracowała w  drukarni. W marcu 1957 r. powiedziała, że zwalnia się jakaś kobieta i będzie miejsce pracy. Mam poszła tam i usłyszała:
- Nie, już jest przyjęta, miejsca nie ma.
Wtedy kuzynka Zofia Kanicka namówiła mamę, żeby pójść do „komitetu” ze skargą. „Komitet” to Komitet Powiatowy PZPR, przez wiele lat miejsce, gdzie można było się wyżalić i niekiedy uzyskać pomoc. Jeszcze tego samego dnia usłyszała.
- Na jutro ma przychodzić do pracy!

12 marca 1957 r. przyjęto mamę do pracy w Powiatowych Zakładach Graficznych w Górze Śląskiej w charakterze pracownicy fizycznej jako nakładaczki. W drukarni zamiast przyjąć na wolne miejsce jedna osobę, musieli przyjąć dwie. Po jakimś czasie chcieli Ruską zwolnić, ale uratowała ją ciąża, a ta druga kobieta zachorowała na chorobę nowotworową i się sama zwolniła. Po roku pracy dostała miesięczny urlop, co bardzo oburzyło innych, że Ruska jest faworyzowana. Do stażu pracy doliczono bowiem okres zatrudnienia w Związku Sowieckim, stąd był taki wymiar urlopu. Mama w drukarni pracowała do emerytury.

Babcia chodziła do pracy w PGR-ze, gdzie wybierała kartofle, u gospodarzy pracowała przy burakach, potem przyjęła się na kampanię w cukrowni, pracowała w tartaku. Również pracował wujek Zygmunt jako stróż w magazynach zbożowych na ul. Armii Czerwonej. Nikt nie spytał się go o wiek, a miał szesnaście lat. Wujek Heniek z wykształcenia był budowlańcem, ale wówczas w Górze nic nie budowano, więc znalazł pracę w tartaku, dopiero później powrócił do zawodu murarza.
Miał jechać na egzaminy do szkoły poligraficznej w Nowej Rudzie, ale wtedy ul. Wrocławską jechali żołnierze ruscy, rozmawiał z nimi po rosyjsku. Milicjanci zamknęli go w areszcie, nie pojechał do Nowej Rudy, potem uczył się w szkole samochodowej w Głogowie.


Opiekuńczym duchem pierwszych miesięcy pobytu w Górze okazała się kuzynka Zofia Kanicka. Wszędzie z mamą chodziła, podpowiadała co robić, inspirowała do działania i walki o swoje prawa.






piątek, 10 lipca 2015

Sesja podszyta emocjami


Na wniosek pięciu radnych z opozycji odbyła się 10 lipca nadzwyczajna sesja Rady Powiatu. Przewodniczący Jan Rewers niemal błyskawicznie zareagował – w środę otrzymał wniosek, w piątek sesja. Wnioskodawcy prosili, żeby obradować w godzinach popołudniowych, tak by mieszkańcy powiatu górowskiego mogli w sesji uczestniczyć. Na tę prośbę przewodniczący w charakterystyczny dla niego sposób odpowiedział – zarządził sesję na godz. 12.00. 


Wnioskodawcy chcieli uzyskać informację na temat funkcjonowania szpitala i działań starosty w tej sprawie. Do czasu sesji na stronie internetowej powiatu nie opublikowano jakiejkolwiek informacji na ten temat, tak jakby starosta i zarząd nic nie robili, a po Górze (i pewnie po powiecie) krążą plotki, że likwidują szpital. Jedynym źródłem skąpych informacji pozostał internet i „Gazeta Wrocławska”.


Starosta Piotr Wołowicz najpierw w swoim wystąpieniu poinformował, jak doszło do sprzedaży szpitala, a dopiero potem mówił o bieżącym zapewnieniu świadczeń medycznych. Właściciel górowskiego szpitala Powiatowe Centrum Zdrowia (tego będziemy się trzymać, choć podobno tych właścicieli jest więcej) wypowiedział kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia na prowadzenie dwu oddziałów – ginekologiczno- położniczego i chirurgicznego. Po trzech miesiącach te oddziały przestaną pracować.


Starosta przekazał nam, czego się dowiedział w środę od dyrektor dolnośląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Wioletty Niemiec. Stoi ona na stanowisku, że kontrakty te winny być realizowane w innych szpitalach – wstępnie ustalono, że w Głogowie i w Lubinie – ale w ramach Dolnego Śląska. Zamknięcie tych oddziałów jest spowodowane tym, że jest planowany remont, który ma je dostosować do wymogów, które będą obowiązywać w 2016 r. W poniedziałek NFZ kontrolował górowski szpital i nie miał zastrzeżeń co do jego funkcjonowania, poza tym że stwierdził dużą rotację personelu.


Radny Andrzej Wałęga zwrócił uwagę na to, że proponowane rozwiązanie nie jest zbyt korzystne dla pacjentów z powiatu górowskiego ze względu na słabość komunikacji publicznej. Pacjenci nie zmotoryzowani mogą mieć problemy z dostępem do szpitala. Uważa, że to pacjenci powinni decydować, gdzie mają się leczyć. Miał tu na myśli Leszno. Zwróciłem uwagę na inną kwestię. Wożenie chorego człowieka do odległego szpitala mija się z celem, bo nie zawsze zdąży się mu pomóc, w niektórych wypadkach pomoc szpitalna jest potrzebna natychmiast. Apelowałem do starosty, żeby w rozmowach z przedstawicielami NFZ o tym pamiętał.


Pojawił się też wątek finansowy. Z różnych doniesień wygląda, najogólniej mówiąc, że Powiatowe Centrum Zdrowia ma poważne problemy finansowe, co może zapowiadać jego upadek. Wtedy nie wiadomo, czy dostaniemy kolejną ratę za szpital (termin do końca października) i ewentualnie odszkodowanie za brak dwu oddziałów.



W porządku obrad wnioskodawcy przewidzieli głosowanie nad projektem uchwały, w którym napisali, iż Rada Powiatu „Negatywnie ocenia funkcjonowanie szpitala w Górze oraz działania zarządu powiatu w tym zakresie.” W głosowaniu koalicja rządząca w powiecie odrzuciła, jedynie wnioskodawcy go poparli.

Starosta niewiele wiedział, więc niewiele powiedział o funkcjonowaniu szpitala, ale przynajmniej coś się dowiedzieliśmy. Starosta oświadczył również, że już ma kontakt z władzami spółki, bo do niedawna było to niemożliwe, więc chyba możemy liczyć na więcej informacji. Szkoda tylko, że na bieżąco o tym co wie nie informuje się, co być może zapobiegło plotkom.


Obrady trwały ponad trzy godziny, w większości wypowiedzi były podszyte emocjami. Nie będę ich relacjonować. Mogę tę dyskusję skwitować, iż wszystkim chodziło o dobro szpitala i pacjentów, a że nie zawsze radni łącznie ze mną mogli powściągnąć emocji. Przewodniczący Rady Powiatu Jan Rewers tradycyjnie nie radził sobie z prowadzeniem obrad, zamiast studzić niepotrzebne emocje, jeszcze je podsycał, co nie wpływało korzystnie na przebieg sesji.


W pewnym momencie radny i zarazem członek zarządu powiatu Ryszard Wawer zwrócił się z apelem do opozycji, więc rozumiem, że także do mnie, o przedstawienie rozwiązań dotyczących szpitala. Nie doczekał się odpowiedzi, więc skomentował, że opozycja poza krytyką nic nie robi. W swoim imieniu odpowiadam, właśnie na tym polega rola opozycji w państwie demokratycznym – krytykować rządzących.

czwartek, 9 lipca 2015

Sesja o szpitalu w piątek

W piątek o godz. 12.00 odbędzie się nadzwyczajna sesja Rady Powiatu poświęcona szpitalowi. Powinien przyjść każdy, komu zależy na naszym szpitalu; oczywiście każdy komu praca i inne okoliczności na to pozwolą.

środa, 8 lipca 2015

Wniosek o nadzwyczajną sesję

Wszystkich niepokoi los górowskiego szpitala. Niektórzy wręcz mówią o jego likwidacji. Jedynymi źródłami informacji jest „Gazeta Wrocławska” i internet. Podczas ostatniego posiedzenia komisji budżetu i gospodarki Rady Powiatu zwróciłem się do starosty z sugestią, że powinien doprowadzić do zwołania sesji Rady Powiatu, na której poinformowałby o sytuacji szpitala. Oczywiście zwołanie sesji nie leży w kompetencjach starosty, lecz przewodniczącego rady, ale obydwaj należą do koalicji rządzącej, więc wydawałoby się, że w obopólnym interesie powinni poważnie potraktować niepokój potencjalnych pacjentów i poinformować ich o sytuacji szpitala oraz podjętych działaniach. Jednak się myliłem.

Dzisiaj rano (8 lipca 2015 r.) Kazimierz Bogucki złożył wniosek 5 radnych o zwołanie nadzwyczajnej sesji. Szósty radny również podpisałby się, ale przebywa daleko od Góry, ale zadeklarował poparcie dla tej inicjatywy. Wg regulaminu § 2 pkt 3 Na wniosek, co najmniej 1/ 4 ustawowego składu rady lub zarządu, przewodniczący obowiązany jest zwołać sesję nadzwyczajną w ciągu 7 dni od dnia złożenia wniosku.” Poprosiliśmy, żeby sesja odbyła się w godzinach popołudniowych, żeby jak najwięcej osób mogło na nią przybyć.

Chcemy, żeby starosta Piotr Wołowicz złożył informację z realizacji art. 4 pkt 1 podpunkt 2 ustawy o samorządzie powiatowym. Podpunkt ten stwierdza, że powiat zajmuje się promocją i ochroną zdrowia. A więc publicznie chcemy usłyszeć co starosta i zarząd zrobili, żeby zapewnić opiekę medyczną mieszkańcom powiatu.


Program naprawczy dla powiatu górowskiego


Na ostatniej sesji Rady Powiatu przedstawiono sprawozdanie z wykonania budżetu powiatu górowskiego za 2014 r. Jego częścią był rozdział zatytułowany „Program naprawczy dla powiatu górowskiego” (s. 28-29), który zamieszczam poniżej. 20 lutego 2014 r. uchwalono pierwszą wersję programu naprawczego, ulegał on zmianom; ostatnią wersję zatwierdzono 29 stycznia 2015 r.

W 2014 r. Powiat Górowski realizował budżet przyjęty na podstawie art. 240a ustawy o finansach publicznych, tj. po opracowaniu i uchwaleniu Programu Naprawczego dla Powiatu Górowskiego – Uchwała XXXII/188/14 z dnia 20 lutego 2014 r. Podstawowym założeniem uchwalonego programu była restrukturyzacja zobowiązań Powiatu z tytułu odszkodowania i spłaty składek ZUS poprzez ich spłatę z pozyskanej pożyczki preferencyjnej z budżetu państwa. Taka zamiana spłaty zobowiązań (zamiana wydatku bieżącego budżetu na rozchód budżetu), oprócz zmniejszenia kosztów ich obsługi ( niższe oprocentowanie), wydłużenia okresu spłaty tym samym zmniejszenia rocznych potrzeb finansowych budżetu i wyeliminowania zagrożenia egzekucji komorniczej, spowodowałaby poprawę wyniku bieżącego brutto budżetu i relacji wynikających z ograniczeń ustawowych na podstawie art. 242 i 243 ustawy o finansach publicznych.

Brak możliwości realizacji głównego zamierzenia uchwalonego programu naprawczego, w związku z odmową udzielenia pożyczki z budżetu państwa, w sytuacji braku środków finansowych na spłatę odszkodowania zgodnie z podpisanym porozumieniem z 16 maja 2012 r., spowodował podpisanie w dniu 22 grudnia 2014 r. umowy o wstąpienie w prawa zaspokojonego wierzyciela z DNB Bank Polska S.A., który wykupił całość zobowiązania od dotychczasowego wierzyciela do łącznej kwoty 7.872.674,77 zł.
Dokonana subrogacja wierzytelności przez bank poprzez wydłużenie okresu spłaty odszkodowania do 31 grudnia 2025 r., przy niższym oprocentowaniu i ograniczeniu spłat przejętego zobowiązania w latach 2015 i 2016 do wysokości wpłat rat z tytułu sprzedaży udziałów w PCOZ w Górze Spółka z o.o., spowodowała zmniejszenie o ponad 1 mln złotych rocznych potrzeb finansowych budżetu Powiatu. Roczne obciążenie budżetu na poziomie ok. 3,5 mln zł na obsługę wszystkich zobowiązań wg stanu na 31 grudnia 2014 r. powoduje iż Powiat bez większych zatorów będzie mógł realizować nałożone ustawami bieżące zadania zlecone i własne.

Realizacja pozostałych przedsięwzięć naprawczych, mających raczej charakter porządkujący, w 2014 r. przedstawiała się następująco:

1. - W Starostwie Powiatowym z 2 osób, które nabyły prawa emerytalne, jedna przeszła na  emeryturę. W miejsce tej osoby nie zatrudniono dodatkowego pracownika, a wykonywane obowiązki przejęli pozostali pracownicy wydziału.
- Nie dokonano podwyżek ani innych regulacji płac pracowników starostwa powiatowego, nie wypłacono żadnych premii i nagród.
- Nie dokonano podwyżek wynagrodzeń Zarządu Powiatu oraz diet radnych.
- Łącznie w 2014 r. na wynagrodzenia, w tym również na umowy zlecenia (73.309,56 zł), wraz z pochodnymi w rozdziale 75020 – starostwo powiatowe (2.757.762,90 zł) i 60014 – drogi publiczne powiatowe (405.574,56 zł) wydatkowano 3.163.337,46 zł co stanowi 96,03% tych wydatków w 2013 r. (razem 3.294.243,32 zł z tego odpowiednio 2.634.779,03 zł i 659.464,29 zł).
- Na działalność oświatową (działy 801 i 854) wydatkowano łącznie własnych środków 13.372.074,83 zł, co przy łącznych dochodach z tytułu subwencji ogólnej części oświatowej (11.765.048,00 zł) i pozyskanych przez placówki oświatowe (643.980,00 zł – bez projektów z udziałem środków UE) w wysokości 12.409.028,00 zł spowodowało konieczność dofinansowania funkcjonowanie oświaty z innych dochodów własnych budżetu w wysokości 963.046,83 zł.
- W Liceum Ogólnokształcącym i w Zespole Szkół w 2014 r. prowadzone były działania formalno – prawne celem uruchomienia od 1 września 2015 r. zakładane w programie naprawczym nowe kierunki kształcenia.

2. - Nie wydatkowano żadnych środków na promocję Powiatu (rozdział 75075).
Nie zorganizowano konkursu na organizację imprez z zakresu kultury i sportu, tym samym nie udzielono jakichkolwiek dotacji z tego tytułu organizacjom pozarządowym czy innym jednostkom samorządu terytorialnego. Z zakresu kultury i sportu (rozdziały 92105 i 92605) łącznie w 2014 r. wydatkowano kwotę 8.793,54 zł co stanowi zaledwie 0,02% ogólnych wydatków budżetu.
    - Nie udzielono również jakichkolwiek pożyczek, poręczeń czy gwarancji.

3. - Na drogi publiczne powiatowe (rozdział 60014) łącznie wydatkowano 1.078.288,42 zł, w tym przede wszystkim na zakupy materiałów (§ 4210), usług remontowych (§ 4270) i usług obcych (§ 4300) łącznie 629.765,75 zł tj. 58,40% wydatków w rozdziale. W 2013 r. w rozdziale 60014 wydatkowano łącznie 1.360.176,73 zł, w tym na paragrafy 4210, 4270 i 4300 wydatkowano razem 597.623,12 zł tj. 43,94%.

4. - Na zakupy materiałów (§ 4210) na zadania własne – z wyłączeniem wydatków na materiały w oświacie (działy 801 i 854 – 182.573,62 zł, tj. 72,44% wydatków w 2013 r.), na zadania zlecone (działy 710, 751, 754 i rozdział 85321 – 236.707,04 zł, tj. 167,38% wydatków w 2013 r.) oraz w Domu Pomocy Społecznej (rozdział 85202 – 164.564,71 zł, tj. 105,74% wydatków w 2013 r.), wydatkowano łącznie 532.642,03 zł co stanowi 64,75% tych wydatków w 2013 r.

niedziela, 5 lipca 2015

Dom Pomocy Społecznej we Wronińcu


1 lipca br. członkowie komisji budżetu i gospodarki Rady Powiatu brali udział w wyjazdowym posiedzeniu w Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu. Od czasu powstania powiatu górowskiego dopiero po raz drugi radni odwiedzili tę instytucję. 

Dom Pomocy Społecznej powstał w 1992 r. Wcześniej mieścił się tu Ochotniczy Hufiec Pracy. Początkowo w DPS’ie przebywały osoby z niepełnosprawnością fizyczną, obecnie – przewlekle chorzy psychicznie, którzy wymagają całodobowej opieki oraz świadczeń pielęgnacyjno-opiekuńczych i rehabilitacyjnych. Od 2004 r. funkcję dyrektora sprawuje Piotr Grochowiak. Początkowo mieszkańcy wsi obawiali się pensjonariuszy, obecnie są nastawieni przychylnie, a nawet korzystają z ich obecności. Nie chodzi tu tylko o to, że mieszkańcy Wronińca tu pracują. W świetlicy DPS’u proboszcz z Żuchlowa odprawia nabożeństwa dla pensjonariuszy, oprócz nich uczestniczą w nich okoliczni mieszkańcy. We wsi nie ma świątyni, nie licząc malowniczych ruin kościoła protestanckiego. Po południu młodzież wiejska korzysta z boiska znajdującego się w obrębie DPS’u.



 Dyrektor oprowadził nas po swojej placówce mówiąc o jej funkcjonowaniu, o inwestycjach i formach terapii zajęciowej. Mieszkańcy opiekują się zwierzętami hodowanymi w wolierze i kąciku przyrodniczo – zoologicznym. Przynoszą im resztki warzyw z kuchni, buraki pastewne i siano, bażantom suchą paszę, dokarmiane są również rybki w oczku wodnym. Jest prowadzona terapia logopedyczna z mieszkańcami u których występują zaburzenia mowy, która ma na celu kształcenie i rozwijanie komunikacji słownej oraz usuwanie wad wymowy. W ramach terapii muzycznej mieszkańcy mają możliwość grania na instrumentach muzycznych, część mieszkańców wspólnie śpiewa piosenki, inni mają okazję nauczyć się tańczyć. Podczas oprowadzania towarzyszyły nam słowa piosenki „Mydełko Fa”. To jeden z pensjonariuszy z widoczną radością ją śpiewał w ramach muzykoterapii. W trakcie zajęć terapii kulinarnej smażą tosty, pieką placek drożdżowy i robią sałatkę warzywną. Pensjonariusze uczestniczą w zajęciach rehabilitacyjnych. Do terapii zajęciowej pracownicy DPS’u wykorzystują ogródek, królikarnię, sad, ogródek warzywny, ptaszarnię.


Pewne problemy pojawiają się jesienią i zimą, gdyż DPS nie posiada odpowiednich pomieszczeń do terapii zajęciowej w tym okresie.


W Domu Pomocy Społecznej przebywają 74 osoby, najwięcej, bo 44, w przedziale wiekowym od 41 do 60 lat. Cierpią oni głównie na schizofrenię i zaburzenia psychoorganiczne. Ich pobyt tu jest finansowany na dwa sposoby. Za 22 pensjonariuszy płaci państwo (ok. 2 tys. zł), pozostali – 52 – muszą sami opłacić swoje tutaj mieszkanie (ok. 3 tys. zł), ewentualnie rodzina lub gmina, z której pochodzą. Gminy niechętnie to tego podchodzą, bo to one muszą finansować pobyt swego mieszkańca, więc trudno takie osoby znaleźć. Jednak znanymi sobie sposobami dyrektor Piotr Grochowiak umie to zrobić.

Personel Domu Pomocy Społecznej liczy 49 osób, w tym 5 osób administracji łącznie z dyrektorem; dział terapeutyczno-opiekuńczy – 34,75; dział techniczno-gospodarczy – 9,25. Na umowę zlecenie pracuje jeszcze kilka osób. Do niedawna (30 września 2014 r.) podopiecznymi opiekował się dr Lech Jaruga.


Na zakończenie otrzymaliśmy książkę Zuzanny Grabusińskiej „Domy pomocy społecznej w Polsce”, żebyśmy mogli pogłębić swą wiedzę o tej instytucji.

         















czwartek, 2 lipca 2015

Budżet powiatu za 2014 r.



 25 kwietnia 2014 r. Rada Powiatu uchwaliła budżet na 2014 r., określając dochody na 38 314 711 zł, a wydatki na 49 593 377 zł. Niedobór w wysokości 11 278 666 zł miała pokryć pożyczka preferencyjna z budżetu państwa. Otrzymane środki planowano przeznaczyć na spłatę odszkodowania z tytułu przegranego procesu sądowego z „Chemeko-System” i na zaległe składki ubezpieczenia społecznego do ZUS w Legnicy przejętych po zlikwidowanym w 2011 r. SP ZOZ w Górze.

Minister finansów nie udzielił pożyczki. Uzasadnił to tym, że powiat górowski nie spełniał warunków, które pozwalają ją udzielić. Wg ministra program naprawczy finansów powiatowych stanowił jedynie zbiór ogólnych założeń, a zakładane efekty finansowe w postaci redukcji wydatków na wynagrodzenia nie były możliwe do realizacji, udzielenie pożyczki będzie obarczone poważnym ryzykiem, ponadto obawiał się, że powiat nie będzie zdolny do spłaty pożyczki itd. W konsekwencji tej odmowy powiat ogłosił przetarg na subrogację przez bank wierzytelności, który wygrał DNB Bank Polska z Warszawy, zresztą jedynie on uczestniczył w przetargu. Subrogacja w naszym wypadku polega na tym, że bank spłacił naszą wierzytelność wobec firmy windykacyjnej „Magellan”, bo „Chemeko-System” sprzedało je w 2014 r. Teraz powiat spłaca swój dług „za śmieci” w DNB Bank Polska.


W wyniku zmian ostatecznie na koniec 2014 r. dochody powiatu wynosiły 39 294 007 zł, a wydatki 39 104 805 zł, planowana nadwyżka budżetu – 189 202 zł.


Na dochody powiatu składają się dochody własne, dotacje celowe i subwencja ogólna. Dochody własne w kwocie 9 696 610, 74 zł to udział w wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych (3 668 789 zł) i od osób prawnych, dochody z majątku powiatu (630 400 zł), wpływy z opłaty komunikacyjnej, wpływy z usług i pozostałe dochody. Największą cześć dochodów z majątku powiatu stanowi rata za szpital. W grudniu 2013 r. sprzedano udziały w Powiatowym Centrum Opieki Zdrowotnej w Górze. Nabywca – Polskie Centrum Zdrowia S.A. we Wrocławiu – zobowiązał zapłacić 5 002 919 zł w ratach. Pierwszą ratę w wysokości 627 919 zł zapłacił w dniu podpisania umowy. Pozostał a kwotę spłaci w 7 równych ratach rocznych po 625 000 zł do 31 października danego roku. Każda z rat będzie oprocentowana.


Łącznie dotacje celowe wynosiły 10 900 451,85 zł, z czego najwięcej pochłonęły zadania z zakresu administracji rządowej (6 549 108,59 zł).


Subwencja ogólna (18 222 000 zł) składała się z części oświatowej, równoważącej i wyrównawczej oraz środków na uzupełnienie dochodów powiatu. Część oświatowa wynosiła 11 765 048 000 zł. Spadek liczby uczniów w roku szkolnym 2013/2014 obniżył wielkość części oświatowej subwencji ogólnej na 2014 r. o kwotę 606 601 zł w stosunku do 2013 r. Rok wcześniej obniżka była jeszcze większa, bo o kwotę 1 911 170 zł w stosunku do 2012 r.


Na wydatki złożyły się wydatki majątkowe (40 119,64 zł) i wydatki bieżące (38 083 179,50 zł). Powiat w 2014 r. na cele inwestycyjne nie wydał ani złotówki, a na wynagrodzenia wraz z pochodnymi przeznaczył 21 513 315,90 zł, co stanowiło 56,43% ogółu wydatków; rok wcześniej odpowiednio 22 834 389,09 zł i 48,17%.

środa, 1 lipca 2015

Jeszcze o szpitalu

Zamiast w budynku starostwa radni – członkowie komisji budżetu i gospodarki Rady Powiatu spotkali się we Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu. Głównym tematem obrad była działalność tej instytucji, ale też poruszono sprawę górowskiego szpitala.

O sytuacji Polskiego Centrum Zdrowia wiadomo tyle, ile podały media, np. „Gazeta Wrocławska”. Na razie wygląda na to, że upadłość nie obejmie górowskiego szpitala, ale sytuacja jest dynamiczna i może się zmienić z dnia na dzień. Narodowy Fundusz Zdrowia we Wrocławiu zwrócił się do Polskiego Centrum Zdrowia o wyjaśnienia. W przyszłym tygodniu starosta Piotr Wołowicz ma się spotkać z Wiolettą Niemiec, dyrektorem dolnośląskiego oddziału NFZ, i wtedy prawdopodobnie będziemy wiedzieli więcej.

Szpital górowski funkcjonuje, nawet trafiło do niego część pacjentów z zamkniętego szpitala w Środzie Śląskiej. Jednak jego przyszłość jest niepewna. Na ostatniej sesji Rady Powiatu radny Kazimierz Bogucki ujawnił warunki zmiany wypowiedzenia warunków umowy o pracę średniego personelu medycznego (1/8 etatu za ok. 200 zł). Nic dziwnego, że pielęgniarki będą szukać pracy poza Górą. Dyrektor szpitala w Lesznie w rozmowie ze starostą powiedział, że gotów jest je wszystkie zatrudnić.

Szpital ten nie zawsze przyjmował górowskich pacjentów, bo lekarze mieli wydaną taką dyspozycję, ale i tak ok. 10% leczonych pochodziło z naszego powiatu, . Wiązało się to z kwestiami związanymi z płatnościami między oddziałami NFZ – dolnośląskim i wielkopolskim. Teraz dyrektor szpitala w Lesznie w rozmowie ze starostą zadeklarował, że będzie górowskich pacjentów przyjmował. Prawdopodobnie podobne ustalenia zapadną ze szpitalem we Wschowie.