niedziela, 31 grudnia 2017

„Ocalić od zapomnienia” w Niechlowie

We wrześniu 2017 r. wójt gminy Niechlów pani Beata Pona ogłosiła konkurs pn. „Ocalić od zapomnienia – osadnictwo w gminie Niechlów”. Obejmował on dwie kategorie wiekowe: od 10 do 16 lat oraz od 17 lat i wyżej. Prace w formie opowiadania, wywiadu, eseju lub pamiętnika musiały się mieścić w przedziale czasowym 1945-1956, choć zalecano wpleść w prace konkursowe opisy miejscowości, które przyszli mieszkańcy gminy opuścili.

21 października 2017 r. w Gminnym Ośrodku Kultury w Niechlowie podsumowano ten konkurs oraz niejako przy okazji wręczono 59 uczniom stypendia za wysokie wyniki nauczania i szczególne osiągnięcia naukowe, sportowe i artystyczne. Warto przypomnieć, które prace jury w składzie Krzysztof Bożko – przewodniczący, Małgorzata Głowiak, Lilla Różańska i Bożena Syta najwyżej oceniło. W pierwszej kategorii pierwsze miejsce zajęła Aleksandra Głowiak za pracę „Historia Michała Głowiaka”, w drugiej - Karolina i Ewelina Łobaz za pracę „Opowiadanie babci Marii Łabaz”.

Wg mojej prywatnej oceny Magdalenie Janik „Z pamiętnika Stefana Fijałkowskiego” należała się najwyższa ocena.


Pod koniec 2017 r. gmina Niechlów prace konkursowe wydała w formie książkowej pt. „Ocalić od zapomnienia. Kształtowanie się osadnictwa na ziemi niechlowskiej w latach 1945-1956” pod redakcją Pawła Wróblewskiego. Książka ta zawiera  słowo wstępne pani wójt Beaty Pony. Następnie opracowanie Pawła Wróblewskiego „Warunki kształtowania się polskiej administracji publicznej na ziemi niechlowskiej w latach 1945-1956”. Najważniejszą i najobszerniejszą częścią publikacji są wspomnienia mieszkańców gminy Niechlów, w większości powstałe w związku z ogłoszonym konkursem. Autorką jednej z prac jest sama pani wójt.

Książka ukazała się w nakładzie 500 egzemplarzy. Będzie rozprowadzana bezpłatnie podczas spotkań. Pierwsze odbędzie się 16 stycznia o godz. 17.00 w Gminnym Ośrodku Kultury w Niechlowie. Niezależnie od tego będzie można ją uzyskać od Pawła Wróblewskiego w Urzędzie Gminy w Niechlowie.

Jesienią 2003 r. Gminna Biblioteka w Niechlowie i jej filia zorganizowały konkurs „Moja miejscowość – wczoraj, dziś i jutro”. Jego celem było przedstawienie historii i współczesności miejscowości gminy Niechlów.  Konkurs przyniósł bardzo ciekawy plon, który wydano w postaci serii broszur. Teraz ukazuje się książka „Ocalić od zapomnienia” licząca 180 stron. Muszę stwierdzić z uznaniem i zazdrością, że na terenie gminy Niechlów jest sporo mieszkańców o zacięciu regionalistycznym. Dzięki nim i lokalnym władzom biblioteczka z regionaliami bardzo się wzbogaciła.

sobota, 30 grudnia 2017

Plan pracy Rady Powiatu w nowym roku

Na ostatniej sesji Rady Powiatu uchwalono plan pracy na przyszły rok.  Podczas obrad w ciągu roku radni otrzymują sprawozdania z działalności różnych instytucji powiatowych takich jak Powiatowy Urząd Pracy, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, policja, straż pożarna, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny, Dom Pomocy Społecznej we Wronińcu i wszystkie placówki oświatowe powiatu (w informacji o stanie realizacji zadań oświatowych). Są one niezwykle wartościowe poznawczo.

Podczas sesji plan pracy rady radni opozycji zaproponowali zmiany. Nie wiadomo dlaczego zarząd uważał, że wystarczy, że  radni uzyskają informacje z realizacji zadań Domu Pomocy Społecznej w pierwszym półroczu 2018 r. a drugie półrocze nie powinno ich interesować. Zaproponowałem, żeby jednak sprawozdanie obejmowało cały rok. Głosami radnych opozycyjnych ta moja propozycja przeszła.

Zaproponowałem, żeby Powiatowy Ośrodek Sportu i Rekreacji, czyli hala „Arkadia”, również przedstawiła sprawozdanie ze swej działalności za lata 2015, 2016 i 2017, co również zostało przyjęte. Dotychczas takich sprawozdań nie przedstawiał.

Bardzo ciekawą zmianę w planie pracy zaproponował radny Grzegorz Trojanek z opozycji. Ponieważ w przyszłym roku kończy się kadencja Rady Powiatu, uznał, że w IV kwartale radni powinni otrzymać podsumowanie pracy Rady Powiatu. Pięciu radnych opozycyjnych zagłosowało za tym wnioskiem, dwu radnych z tzw. koalicji rządzącej byli przeciw, w tym przewodniczący rady Jan Rewers, reszta się wstrzymała od głosu.

Ostatecznie plan pracy Rady Powiatu ze wszystkimi poprawkami radnych opozycyjnych został przyjęty – 13 głosów za, 1 osoba się wstrzymała.


piątek, 22 grudnia 2017

Sesja budżetowa

21 grudnia radni powiatowi obradowali na XXIII sesji, która głównie była poświęcona uchwaleniu budżetu na 2018 r. Na początku radni uczcili minutą ciszy zmarłego radnego Jan Kulczyckiego.

Do wcześniej zaproponowanego porządku obrad radni tzw. koalicji rządzącej dodali dwa punkty,  m.in. przyjęcie uchwały w sprawie zajęcia stanowiska dotyczącego odwołania od uchwały komisji rewizyjnej (zajmę się tym w osobnym artykule).

Zaplanowano dochody w wysokości 42 298 629 zł, z tego dochody majątkowe 4 675 182 zł. Z kolei wydatki na kwotę 41 898 629 zł. Uchwałę budżetową przyjęto głosami tzw. koalicji rządzącej; radni opozycyjni byli przeciw.

Dochody powiatu pochodzą z subwencji ogólnej (42,77%)i dochodów własnych (38,32%). Zaplanowano, że uda się uzyskać dochody z tytułu zbycia praw majątkowych w wysokości 3 750 000 zł. Upraszczając, chodzi o pieniądze za sprzedany szpital.  17 grudnia 2013 r. sprzedano Polskiemu Centrum Zdrowia SA z Wrocławia udziały powiatu w Polskim Centrum Opieki Zdrowotnej w Górze sp. z o.o, powstał on w miejsce zlikwidowanego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej. W dniu podpisania umowy powiat uzyskał 627 919 zł, a resztę (4 375 000 zł) rozłożono na 7 rat po 625 000 zł. Rata za 2014 r. wpłynęła na konto powiatu. W 2015 r. sąd ogłosił upadłość PCZ’u. Więcej pieniędzy za szpital powiat nie uzyskał.

Wg zapewnień syndyka masy upadłościowej i prokuratora  są „realne szanse” na odzyskanie reszty kwoty ze sprzedaży szpitala, stąd ujęto 3 750 000 zł w uchwale budżetowej. Uzyskane środki powiat zamierza przeznaczyć na drogi. W ubiegłym roku także liczono na pieniądze za szpital, ale skończyło się tylko na liczeniu..

Uchwała budżetowa i związana z tym wieloletnia prognoza finansowa podlega ocenie Regionalnej Izby Rachunkowej. Podczas sesji przewodniczący rady Jan Rewers odczytał je, choć właściwsze określenie to, że wydukał. RIO wydało opinie pozytywne z zastrzeżeniami. Zastrzeżenia dotyczyła właśnie kwestii pieniędzy za szpital.

Zgłosiłem wniosek o pewną zmianę w budżecie powiatu - zmniejszyć wydatki rzeczowe w starostwie o 5 tys. zł i powiększyć o tę sumę wydatki rzeczowe w Bibliotece Pedagogicznej. Po ułożeniu budżetu i przekazaniu jej do starostwa znikała niewielka kwota na zakup nowości książkowych. Radni tzw. koalicji rządzącej byli przeciw tej zmianie i przeznaczeniu 5 tys. zł na książki, za byli tylko  radni opozycyjni. I tak Rada Powiatu zadecydowała, że Biblioteka Pedagogiczna nie kupi w nowym roku książek.


Podczas sesji zajmowano się jeszcze dzieleniem środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, planem pracy rady i poszczególnych komisji.

Nagrodzeni w konkursie „Wspominać jest pięknie”

21 grudnia w siedzibie organizacji pozarządowych w Górze, czyli w tzw. „pałacyku”, spotkali się laureaci konkursu „Wspominać jest pięknie” z organizatorami. Uroku imprezie dodawał wystrój sali – obrazy autorstwa Stanisławy Chochowskiej i Ewy Chochowskiej. Obecnych powitała Elżbieta Maćkowska i oddała głos Mirosławowi Żłobińskiemu, który poprowadził spotkanie.

Dotychczas Biblioteka Miejska organizowała konkurs „Poezja Mojej Małej Ojczyzny”. Plon dziesięciu edycji ukazał się w dwu tomikach. Uznano, że nadszedł czas na zmiany. Postanowiono zorganizować konkurs na pisanie wspomnień, którego celem byłoby utrwalenie pamięci o losach mieszkańców powiatu górowskiego do 1990 r. Nadesłano 7 prac.

Komisja konkursowa składająca się z organizatorów najwyżej oceniono tekst Jerzego Stankiewicza „Z pamięcią na kolanie”. Drugie miejsce przyznano Joannie Zembroń za tekst „Wojenne i powojenne losy Bułyszków z Góry”; trzecie - „Wspomnienie kresowiaka” Adolfa Kolmana spisane przez Krzysztofa Stopkę. Wyróżniono ponadto pracę Barbary Wencel i Marii Czepity „Działalność szczepu, drużyn harcerskich i zuchowych przy szkole podstawowej w Czerninie”. Wyróżniła się ona poziomem edytorskim.


W kategorii uczniów nadesłano dwie prace – Jakuba Uglika „Historia Anny Uglik z domu Szozda” i Miłosza Szymanowicza „Aby do wiosny. Wspomnienia mojego pradziadka – Jana Maślaka, który przeżył zesłanie na Sybir”. Obydwie otrzymały równorzędne wyróżnienia.


Z lektury większości tych prac wynika konkluzja, że kresowość jest składnikiem naszej tożsamości.

Podczas imprezy w „pałacyku” wręczono laureatom nagrody. Nieobecny Jakub Uglik otrzymał ją wcześniej. Fundatorami nagród była Biblioteka Miejska w Górze i dyrektor Powiatowego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Poradnictwa Psychologiczno-Pedagogicznego w Górze Bernard Bazylewicz. Niezależnie od tych nagród laureat pierwszego miejsca Jerzy Stankiewicz wręczył dodatkowe nagrody – od siebie. Była to książka zawierająca wspomnienia jego dziadka Antoniego i ojca – Olgierda pt. „Od stalinowskiego łagru i zbrojnego podziemia AK do polskiej wolności”.

Jerzy Stankiewicz poza pracą konkursową napisał już wspomnienia dotyczące czasu nauki w szkole podstawowej nr 2 i nie ma zamiaru na tym poprzestać. Warto z niego brać przykład i zacząć pisać wspomnienia, by wziąć udział w kolejnej edycji konkursu „Wspominać jest pięknie”.

Wszystkie prace w całości lub w obszernych fragmentach będą opublikowane w nrze 60 „Kwartalnika Górowskiego”.

Organizatorami konkurs „Wspominać jest pięknie” byli: Biblioteka Miejska w Górze, Biblioteka Pedagogiczna w Górze, Górowski Uniwersytet Trzeciego Wieku, Lokalna Grupa Działania Ujście Baryczy, Powiatowy Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli i Pracownia Historii Ziemi Górowskiej.




czwartek, 7 grudnia 2017

Komisja rewizyjna w działaniu

Podczas ostatniej sesji Rady Powiatu (23 listopada) przedstawiono „Sprawozdanie z działalności Komisji Rewizyjnej Rady Powiatu Górowskiego za I półrocze 2017 roku”. Zaintrygował mnie informacja o tym, że członkowie komisji dokonali analizy osiągniętych efektów ekonomicznych w wyniku realizacji programu naprawczego.

W wyniku nieprzemyślanych decyzji i przegranego procesu z Chemeko-system powiat popadł w poważne kłopoty finansowe. W związku z tym zaszła konieczność wprowadzenia programu naprawczego (ostatnia wersja z 29 stycznia 2015 r.), który pozwolił na finansowanie wydatków bieżących. Program naprawczy ograniczył wydawanie środków na różne cele.


Na sesji spytałem się przewodniczącej komisji rewizyjnej Marioli Szurynowskiej o więcej informacji na temat efektów ekonomicznych osiągniętych dzięki realizacji programu naprawczego. Niestety, przewodnicząca nie chciała mówić na ten temat, odesłała mnie do protokołu komisji rewizyjnej. W protokole z 23 marca 2017 r. znalazłem taki fragment.

Mariola Szurynowska zwróciła się do skarbnika Wiesława Pospiecha o informację na temat efektów ekonomicznych realizacji programu naprawczego. W odpowiedzi powiedział: „20 marca zostało przyjęte sprawozdanie za rok 2016. Program był przyjęty po to, żeby Powiat mógł funkcjonować oraz żeby mógł spłacać zobowiązania za szpital, składki ZUS, odszkodowania, strażnicę, wysypisko. Jednego zdania nie udało nam się zrealizować. Nie zbilansowaliśmy dochodów z wydatkami w oświacie.” O tym, że zbilansowanie dochodów i wydatków w oświacie jest zadaniem niemożliwym do wykonania, już nie powiedział. I na tym zakończyła się analiza efektów ekonomicznych realizacji programu naprawczego.

Sprawozdanie, o którym mówił Wiesław Pospiech to sprawozdanie z wykonania budżetu powiatu za 2016 r.. Znajduje się tam liczący ok. dwu stron omówienie programu naprawczego. Pierwszy akapit opisuje konieczność jego wprowadzenia.. Od następnego mówi się o osiągnięciu oszczędności  prawie 4 mln zł, dzięki zmianie zasad spłaty wierzytelności poprzez ich wydłużenie. Była to główna oszczędność. Pozostałe oszczędności miały – jak to w tym dokumencie określono – charakter porządkowy i były znacznie mniejsze.

Oszczędności „porządkowe” to niezatrudnianie w starostwie osób odchodzących na emeryturę, nie dokonano podwyżek wynagrodzeń członków zarządu i diet radnych, mniej wydano na wynagrodzenia w starostwie, nie wydano środków na promocję powiatu, nie udzielono dotacji organizacjom pozarządowym i inne tego typu działania.


Podczas sesji przyjęto plan pracy komisji rewizyjnej na 2018 r. Wyznaczono tam parę ciekawy zadań: realizacja zadań pokontrolnych Regionalnej Izby Obrachunkowej z 26 października 2917 r., analiza funkcjonowania Centrum Kształcenia Praktycznego i Ustawicznego, Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu. obieg dokumentacji w starostwie. Miejmy nadzieję, że Mariola Szurynowska i pozostali członkowie komisji rewizyjnej lepiej przyłożą się do zaplanowanych kontroli. 

środa, 29 listopada 2017

Bardzo krótka sesja Rady Powiatu

23 listopada 2017 r. radni powiatowi obradowali bardzo krótko. Mimo że porządek obrad liczył 25 punktów, sesja zakończyła się już o godz. 9.43; początek o godz. 8.00.

Okazało się, że protokół XXI sesji nie oddawał wiernie przebiegu obrad. Wtedy pytałem się przewodniczącego rady o to, kiedy powstanie program obchodów stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Jan Rewers (PSL) stwierdził, że w „stosownym terminie”. Tej wypowiedzi zabrakło w projekcie protokołu. Być może takich opuszczeń może być więcej, ale sesje są zwoływane nawet co kilka miesięcy, to takie uchybienia trudno wychwycić. Jeszcze gorzej było z osobliwą reakcją Jana Rewersa. Zaproponował, żeby głosować za przedstawionym w internecie projektem, a potem protokół się poprawi. Radni z tzw. koalicji rządzącej nie widzieli w tym żadnego problemu i głosowała za przyjęcie tego projektu protokołu; opozycja – przeciw.



Rada Powiatu dokonała kolejnego podziału środków finansowych z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Analiza złożonych wniosków na realizację poszczególnych zadań wykazała, że największe potrzeby odnotowano w zakresie zaopatrzenia w przedmioty ortopedyczne i środki pomocnicze (m.in. protezy kończyn dolnych, aparaty słuchowe, pieluchomajtki, wózki inwalidzkie).Zwiększono środki na ten cel zmniejszając wydatki m.in. na dofinasowanie sportu, kultury, rekreacji osób niepełnosprawnych, na turnusy rehabilitacyjne.

Postanowiono o sprzedaży nieruchomości zabudowanej w Niechlowie przy ul. Głogowskiej 1, która stanowiła bazę Powiatowego Zarządu Dróg (zlikwidowanego w 2013 r.). Sporadyczny wynajem nie pokrywał jej utrzymania, dlatego ze względów ekonomicznych będzie sprzedany.

Przyjęto głosami członków tzw. koalicji rządzącej program współpracy powiatu z organizacjami pozarządowymi na 2018 r.. Prawo wymaga uchwalenie takiego programu, ale nasz program ma – nie licząc pięknych słówek -  charakter bardzo iluzoryczny, albowiem wielkość środków finansowych na realizację programu wynosi zero złotych. Wynika to z realizacji programu naprawczego, który nie przewiduje udzielania wsparcia finansowego na ten cel. Wśród form współpracy wymieniono informowanie za pośrednictwem internetu organizacji pozarządowych o sesjach, na których będą dyskutowane projekty uchwał odnoszących się do zagadnień związanych z działalnością organizacji. Przykładem realizacji był opublikowany w internecie porządek obrad tej sesji. Wg starosty jest to realizacja części programu współpracy. Pełna iluzja współpracy.

Podczas sesji podjęto szereg uchwał stwierdzających przekształcenie szkół  takich jak Szkoła Podstawowa Specjalna w Wąsoszu – w ośmioletnią szkołę podstawową,

Zasadnicza Szkoła Zawodowa Specjalna w Wąsoszu i Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Górze – w branżową szkoły I stopnia, Szkoła Specjalna Przysposabiając do Pracy w Wąsoszu – w szkołę specjalną przysposabiającej do pracy zgodną z nowymi przepisami oświatowymi , Szkoła Policealna dla Dorosłych w Górze – w szkołę policealną zgodną z nowymi przepisami oświatowymi. Uchwały te mają charakter deklaratoryjny, ich celem jest potwierdzenie faktu przekształcenia szkół, które dokonuje się z mocy ustawy.

Podczas obrad zajmowano się jeszcze zmianą budżetu powiatu, wysokością opłat za usuwanie z drogi pojazdu i jego przechowywanie na parkingu, zatwierdzeniem planu pracy komisji rewizyjnej na 2018 r., informacją z realizacji DPS’u we Wronińcu w pierwszym półroczu, informacją z realizacji budżetu za I półrocze i stanem realizacji zadań oświatowych i kilkoma innymi zagadnieniami.


sobota, 25 listopada 2017

Nadzieja na szpital

Aby dowiedzieć, co się dzieje z naszym szpitalem, trzeba odpytywać starostę podczas obrad Rady Powiatu. Jednak na ostatniej sesji starosta Piotr Wołowicz wyjątkowo sam z siebie poinformował o sytuacji szpitala, choć zastrzegł, że nie udzieli wszystkich posiadanych informacji ze względu na zakaz prokuratora.


Syndyk Polskiego Holdingu Medycznego wystąpił do sądu o unieważnienie umów sprzedaży czy przekazania części majątku, m.in. budynku byłego górowskiego szpitala firmie RASS. Sąd tę umowę unieważnił w pierwszej instancji, co RASS zaskarżył. Ostatnio nastąpiła zmiana w postępowaniu RASS. Postanowił dobrowolnie oddać budynek byłego szpitala. 20 listopada rozpoczęto w Górze spis z natury. Telefon z prokuratury wstrzymał te działania. Okazało się, że prokuratura musi budynek zwolnić z zajęcia. Tak nie doszło do przekazania kluczy syndykowi masy upadłościowej.

22 listopada nastąpił kolejny zwrot. Sąd gospodarczy we Wrocławiu ogłosił upadłość firmy RASS. Do końca roku prawdopodobnie stanie się częścią masy upadłościowej i będzie nią zarządzał syndyk. Pozwoli to na podjęcie konkretnych działań. Ostateczna decyzja o wykorzystaniu budynku poszpitalnego będzie należała do syndyka. Jego działania nie muszą uzyskać akceptacji władz powiatu, bo za nie odpowiada przed wierzycielami.

Starosta kilkakrotnie rozmawiał z szefem Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu, który zadeklarował, że po spełnieniu pewnych warunków (jakich? nie usłyszeliśmy) będzie możliwość utworzenia szpitala „w pewnym zakresie” funkcjonującego poza siecią szpitali. Nie trzeba będzie spełnić warunku wcześniejszego dwuletniego kontraktu z NFZ. W tym celu ogłosi konkurs. Problemów do rozwiązania będzie więcej, np. fatalny stan budynku przy ul. Hirszfelda.

Wg starosty jest poważnych kilka podmiotów zainteresowanych uruchomieniem szpitala, ale nie zdradził ich nazwy.


Paradoksem jest to, że Piotr Wołowicz - orędownik sprzedaży szpitala, podjął działania zmierzające do jego ponownego uruchomienia.

niedziela, 5 listopada 2017

Lepiej późno niż później

17 czerwca 2016 r. Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Górze przeprowadziła kontrolę przeciwpożarową w Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu, stwierdzając , że obiekt zagraża życiu, zdrowiu i bezpieczeństwu mieszkańców oraz ludzi w nim przebywających. Dyrektor Domu Pomocy Społecznej zgłosił zastrzeżenia, które nie zostały przyjęte. Sprawa była na tyle poważna, że zagrażała istnieniu DPS’u. Wydawało się, że została zamknięta 6 czerwca 2017 r. wyrokiem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu, który uchylił niekorzystną decyzję. Jednak górowska straż pożarna nadal podtrzymywała opinię, że w budynku niezabezpieczenie przed zadymieniem klatek schodowych  stwarza realne zagrożenie dla życia .

W październiku 2017 r. włączył się do rozwiązania tego problemu starosta Piotr Wołowicz. Z jego inicjatywy doszło do dwu spotkań z udziałem dyrektora DPS’u i komendanta powiatowego KP PSP – 4 października w starostwie i 11 października w DPS’ie we Wronińcu. Podczas pierwszego spotkania ustalono, że należy sporządzić ekspertyzę, która wykaże, czy rzeczywiście budynek DPS’u zagraża życiu ludzi. Podobnie stwierdził sąd w swoim wyroku.

Podczas ostatniego spotkania już nie powrócono do sprawy ekspertyzy. Ustalono jedynie niezbędny zakres prac, który pozwoli uzyskać pozytywną opinię straży pożarnej, iż zapewniono bezpieczeństwo mieszkańcom.  Okazuje się, że należy wykonać na klatkach schodowych trzy klapy oddymiające, w tym dwie z wykorzystaniem istniejących okien, oraz zamontować dwie pary drzwi na parterze budynku. Obecnie są rozważane techniczne możliwości wykonania tych zadań i ich koszt. Orientacyjny koszt może wynieść 20-30 tys. zł. Nie wiadomo kto ma wyłożyć te pieniądze – DPS czy powiat? Dom Pomocy Społecznej we Wronińcu jest majątkiem powiatu.

W piśmie do Teresy Frączkiewicz (z 30 października 2017 r.)  – przewodniczącej komisji zdrowia i opieki społecznej starosta Piotr Wołowicz stwierdził: „Wyjaśniam również, że w związku z tym, że decyzja o stwierdzeniu, iż wskazane uchybienia w DPS zagrażają zdrowiu i życiu mieszkańców jest nieprawomocna, nie ma żadnego zagrożenia cofnięcia decyzji Wojewody na prowadzenie działalności DPS-u we Wronińcu.”  Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu decyzję straży uchylił … i to chyba miał na myśli starosta, twierdząc, że to decyzja jest nieprawomocna.


Szkoda, że starosta nie napisał, na jakie podstawie tak sądzi i na ile jego opinia ma moc sprawczą. Jeśli faktycznie ta opinia jest obowiązująca, to po co były procesy sądowe, które podważyły decyzje KP PSP wydaną w wyniku kontroli z 17 czerwca 2016 r.; po co wykonywać klapy oddymiające i montować drzwi i ponosić dodatkowe koszty?

środa, 1 listopada 2017

Władysława Świętorzecka 1898-1967

Naszym obowiązkiem jest pamięć o bohaterach walk o wolną i niepodległą Polskę. Jedną z takich osób jest Władysława Świętorzecka, pochowana na górowskim cmentarzu parafialnym. Poniżej publikuję swój artykuł z „Kwartalnika Górowskiego” (nr 53) przedstawiający jej biografię. W tym samym numerze Paweł Wróblewski opisał losy innego bohatera walki o wolną Polskę Piotra Wiorka. Byli członkami tej samej antykomunistycznej organizacji.


Władysława Świętorzecka (z domu Czarnocka; na grobie – z Czarneckich) urodziła się 24 czerwca 1898 r. w Izbicy w powiecie krasnymstawskim w woj. lubelskim. Jej ojcem był Ludwik Czarnocki (zmarł w 1926 r.), matką – Helena z Przeździeckich (zmarła w 1906 r.). Ojciec pracował jako rządca w majątku Radziwiłła. Miała brata Stefana i siostrę Ksawerę. Brat pracował w majątkach jako rządca; zginął we wrześniu 1939 r.

W 1919 r. ukończyła siedmioklasową pensję prywatną w Lublinie. W 1920 r. wyszła za mąż za podporucznika Michała Świętorzeckiego, wykładowcę w szkole podoficerskiej w Rembertowie. W 1921 r. wraz z mężem wyjechała do Wilna, w 1925 r. – do Wrześni. Wówczas mąż został przeniesiony do pułku piechoty we Wrześni. W latach 1929-1932 w stopniu porucznika służył w Korpusie Ochrony Pogranicza najpierw w Trokach (dowódca kompanii), potem w Wilnie. Po zwolnieniu męża z wojska rozstała się z nim i wyjechała do Warszawy, gdzie pracowała do wybuchu II wojny światowej w prywatnym biurze Gawrońskiego. Od 1932 r. jej mąż pełnił funkcję administratora w prywatnych majątkach. W 1939 r. powołany do wojska, następnie internowany na Litwie. Zmarł w czasie uwięzienia byłej żony.

We wrześniu 1939 r. Władysława Świętorzecka przeniosła się do Trok do znajomych, u których pracowała jako pomoc domowa. Przebywała tam do czasu wyjazdu na tzw. Ziemie Odzyskane. Od 1941 do 1944 r. była łączniczką okręgu wileńskiego ZWZ-AK.

W maju 1945 r. wyjechała z Trok i 29 maja przyjechała do Góry Śląskiej. Od 1 czerwca 1945 r. zaczęła pracować w referacie planowania i statystyki w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym. Mieszkała na ul. Roli-Żymierskiego 8 (obecnie ul. Podwale). Pracowała do 28 maja 1946 r. W tym dniu została aresztowana.

We wrześniu 1945 r. z inicjatywy Piotra Wiorka i Władysławy Świętorzeckiej powstała konspiracyjna organizacja o nazwie „Armia Krajowa” lub „Związek Walki Zbrojnej – Armia Krajowa”. Jej członkowie byli podzieleni na cztery placówki terenowe. Placówką w Górze Śląskiej o nazwie „Jaskółka” kierowała Władysława Świętorzecka pseudonim „Teresa”. Do zdekonspirowania organizacji walnie przyczynił się milicjant Edward Lipnicki, który przeniknął w szeregi konspiratorów i działał jako tajny agent.

27 maja 1946 r. oficer śledczy WUBP we Wrocławiu Mieczysław Staner wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa wobec Władysławy Świętorzeckiej, Piotra Wiorka i innych członków organizacji podziemnej Armia Krajowa. 28 maja 1946 r. funkcjonariusze PUBP aresztowali część członków organizacji, m.in. Władysławę Świętorzecką. Jeden z konspiratorów Władyslaw Dudar został ranny, następnie zbiegł ze szpitala i ukrywał się. Po ogłoszeniu amnestii ujawnił się.

Do aresztowań doszło jeszcze w czerwcu i wrześniu 1946 r. 28 czerwca niewiele brakowało, żeby szef górowskiego PUBP Józef Mitas zginął, ale Rajmundowi Wyczółkowskiemu pistolet nie wypalił. Był w nim niewypał. 16 września 1946 r. aresztowano Piotra Wiorka.

28 maja 1946 r. u Władysławy Świętorzeckiej przeprowadzono rewizję. Była czterokrotnie przesłuchiwana: 29 maja przez szefa PUBP w Górze Józefa Mitasa, 1 czerwca, 12 czerwca i 9 lipca 1946 r.

18 czerwca 1946 r. prokurator wojskowy kapitan Filip Badner wobec Władysławy Świętorzeckiej, Piotra Wiorka i innych zastosował areszt tymczasowy i zarządził ich osadzenie w więzieniu nr 3 we Wrocławiu. 9 lipca 1946 r. Mieczysław Staner wydał postanowienie o pociągnięciu do odpowiedzialności karnej Władysławę Świętorzecką, Piotra Wiorka i innych. Sporządził akt oskarżenia, który zatwierdził naczelnik wydziału śledczego WUBP we Wrocławiu A. Marczewski i wojskowy prokurator rejonowy we Wrocławiu (nazwisko nieznane). 16 września 1946 r. akt oskarżenia przekazano do Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu. Członków organizacji oskarżonoo udział w nielegalnej organizacji, niektórych o nielegalne posiadanie broni, napady rabunkowe, kolportowanie ulotek o treści antypaństwowej.

1 października 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu pod przewodnictwem Aleksandra Wareckiego na rozprawie, która trwała od godz. 13.00 do 17.00, wydał wyrok, m.in. skazując Władysławę Świętorzecką na łączną karę 11 lat więzienia i 5 lat pozbawienia praw, uznając ją winną posiadania broni i organizowania nielegalnej organizacji antypaństwowej. 24 marca 1947 r. na podstawie amnestii WSR obniżył wyrok do 5 lat. Pozostali konspiratorzy byli sądzeni 25 lutego 1947 r.

Przesiedziała rok we wrocławskim więzieniu na ul. Kleczkowskiej, 4 lata w Bydgoszczy – Fordonie. Wówczas to ostatnie więzienie nazywano Centralnym Więzieniem dla Kobiet. Przywożono tu kobiety osądzone za działalność skierowaną przeciw komunistom. W bydgoskim więzieniu Władysława Świętorzecka była rozpracowywana przez informatorów celnych „Aleksa”, „Promienia” i „Kruka”. Zwolniono ją 28 maja 1951 r.

Po powrocie do Góry (zamieszkała na ul. Sosnowej 1, później na ul. Marchlewskiego 17, obecnie ul. Podwale) nadal była obiektem zainteresowania PUBP. 21 maja 1952 r. założono jej teczkę ewidencyjno-obserwacyjną o kryptonimie „Technik”. Rozpracowania zaniechano 5 lutego 1955 r. z „braku kompromitujących materiałów i niestwierdzenia wrogiej działalności”.

26 lipca 1951 r. przyjęto ją do pracy w górowskiej cukrowni jako pracownicę fizyczną, potem prawdopodobnie była pomocą księgowej lub księgową.

Zmarła 8 maja 1967 r. Zgon zgłosiła Ksawera Piotrowska. Prawdopodobnie chodzi o jej siostrę, o której wcześniej informowała, że została za Bugiem. Władysława Świętorzecka jest pochowana na cmentarzu parafialnym w Górze.

Cześć jej pamięci!


poniedziałek, 23 października 2017

Obchody rocznicy stulecia odzyskania niepodległości

Jeszcze latem na posiedzeniu komisji oświaty w Centrum Kształcenia Praktycznego i Ustawicznego radny Grzegorz Trojanek poruszył sprawę obchodów stulecia odzyskania niepodległości. Zwrócił się do obecnego przewodniczącego Rady Powiatu Jana Rewersa w tej sprawie. Podkreślił, że to jest bardzo ważna rocznica, którą na terenie powiatu należy godnie uczcić. Zaapelował, żeby utworzył komitet obchodów zapraszając samorządowców, przedstawicieli organizacji pozarządowych, różnych instytucji itp. Jan Rewers tych słów wysłuchał, ale nic konkretnego nie powiedział.



Na ostatniej sesji Rady Powiatu (2 października br.) spytałem się przewodniczącego Rady Powiatu Jana Rewersa o to, jakie zapadły decyzje w sprawie utworzenia komitetu obchodów stulecia niepodległości. Okazało się, że żadnych kroków w tej sprawie nie podjęto. Zapowiedział, że komitet obchodów powstanie „w stosownym terminie” Jaki to to „stosowny termin” Jan Rewers nie wyjaśnił.

Ostatnio dostałem pismo podpisane przez Jana Rewersa, z którego dowiedziałem się, co on rozumie przez „stosowny termin”: „Powiat Górowski w celu uczczeni wyjątkowej rocznicy i podkreślenia jej rangi przystąpi do organizacji tej rocznicy w I kwartale przyszłego roku.” Zaskoczył mnie tym terminem. Prezydent Andrzej Duda w tej kwestii miał inne zdanie i zorganizował 11 września inauguracyjne posiedzenie Komitetu Narodowych Obchodów 100. Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej. Ale obywatel Jan Rewers wie lepiej.

Zaskoczeniom nie ma końca. W tym piśmie poniekąd w wykrętny sposób wyjaśnił dlaczego komitet ten miałby powstać w I kwartale przyszłego roku: „Termin ten będzie również odpowiedni z uwagi na obowiązywanie nowego budżetu i możliwość zaplanowania wydatkowania środków finansowych na ten cel.” Wydawało mi się, że wydatki planuje podczas uchwalania budżetu, przewodniczący Rady Powiatu – że po uchwaleniu budżetu. Niech mu będzie.


Podczas sesji Rady Powiatu radny Grzegorz Trojanek zwrócił uwagę na sposób organizacji różnych imprez. Posłużył się tu przykładem zaproszenia na uroczystość z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Powiat jest zwykle na zaproszeniu kurtuazyjnie dołączany do organizatora, w tym wypadku burmistrza Góry. Podkreślił, że chciałby, żeby obchody odzyskania niepodległości (i innych rocznic) powiat samodzielnie przygotował, ewentualnie współorganizował na zasadach partnerskich z innymi podmiotami.

poniedziałek, 9 października 2017

Wojna jednostek powiatowych

Na ostatniej sesji Rady Powiatu za sprawą radnego Kazimierza Boguckiego powróciła sprawa kontroli Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu. Młodszy brygadier Marcin Klefas w 2016 r. przeprowadził kontrolę tej instytucji. Wykrył szereg nieprawidłowości zagrażających życiu, zdrowiu i bezpieczeństwu pensjonariuszy, m.in. brak wyposażenia klatek schodowych w urządzenia zapobiegające zadymieniu lub służące do usuwania dymu i niewłaściwa szerokość drzwi w wyjściach ewakuacyjnych. Wcześniejsze kontrole (6 w latach 1992-2011) nie wykazały takich nieprawidłowości.

W wyniku kontroli z 2016 r. należało wykonać kosztowne prace, a niektóre zalecania były niewykonalne. Dyrektor DPS’u Piotr Grochowiak odwoływał się. 6 czerwca 2017 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu wydał wyrok na korzyść DPS’u.


Podczas sesji Kazimierz Bogucki odczytał pismo komisji zakładowej „Solidarności” funkcjonującej w Domu Pomocy Społecznej. Oceniono w nim, że działania Państwowej Straży Pożarnej w Górze zagrażają bytowi DPS’owi, a tym samym likwidacji miejsc pracy. Dodajmy, że pracuje tam 50 osób.  Podkreślono, że wynik zapowiadanej na październik kontroli jest już znany. W radiu Elka i na stronie internetowej tego radia Marcin Klefas wypowiedział się: „uważamy, że niezabezpieczenie przed zadymieniem klatek schodowych w tym budynku, stwarza realne zagrożenie dla życia”.  Na zakończenie pisma członkowie „Solidarności” stwierdzili: „Cała sprawa dla nas jest niezrozumiała i obawiamy się o nasze miejsca pracy i o dalsze losy naszych podopiecznych”.


Kazimierz Bogucki dziwił się, że dwie jednostki powiatowe występują przeciwko sobie. Działania naszej straży pożarnej mogą spowodować, że wojewoda będzie musiał zamknąć Dom Pomocy Społecznej. Zaapelował do starosty o to, żeby doprowadził do tego, aby przedstawiciele tych dwu jednostek siedli do stołu, porozmawiali i znaleźli rozwiązanie tej dziwnej sytuacji. Gdyby ta sytuacja nadal się ciągnęła – Kazimierz Bogucki zapowiedział -  za pośrednictwem posłów zwróci się o interwencję do komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.

wtorek, 3 października 2017

Sesja Rady Powiatu a droga w Czerninie

Na 2 października 2017 r. przewodniczący na wniosek zarządu zwołał nadzwyczajną sesję Rady Powiatu. Wydawałoby się, że to ma związek z prośbą powiatu chojnickiego o pomoc na usuwanie szkód po nawałnicy. Na poprzedniej sesji radni chcieli na ten cel przeznaczyć 10 tys. zł, ale okazało, że, jeśli powiat realizuje program naprawczy, nie może tego uczynić. Zwrócono się więc z pytaniem do Regionalnej Izby Obrachunkowej w tej sprawie, a po otrzymaniu wyjaśnień deklarowano zwołanie nadzwyczajnej sesji i podjęcie uchwały o udzielnie pomocy. Odpowiedź była negatywna.


A w trakcie obrad okazało się, że chodzi o drogę. Jaką? Wcześniej na sesjach występowali – Paweł Wróblewski w imieniu mieszkańców gminy Niechlów, wójt Jan Ucinek w imieniu mieszkańców gminy Jemielno. Upominali się o remonty dróg na terenie swoich gminy. Jednak nie o te drogi chodziło, a o drogę w Czerninie. Tak tę drogę w projekcie uchwały opisano: część drogi powiatowej nr 1076D na odcinku ok. 65 mb usytuowanym na działce nr 554 w miejscowości Czernina.

Starosta Piotr Wołowicz wyjaśnił, że gmina Góra prowadzi rewitalizację części Czerniny i tam znajduje się opisana w projekcie uchwały droga powiatowa. Ma zamiar ją zmodernizować, pokrywając 50% kosztów wartości zadania. Drugie 50% ma zamiar wyłożyć powiat. Droga po modernizacji nadal byłaby drogą powiatową. Wg starosty takie rozwiązanie jest racjonalne.

Część radnych (m.in. Grzegorz Trojanek) będących w opozycji do tzw. frakcji rządzącej miało wątpliwości. Uważali, że to powiat powinien sam z pomocą gminy wykonać modernizację tej drogi.

Głosowanie rozstrzygnęło tę kwestię. 9 radnych opowiedziało się za rozwiązaniem zaproponowanym przez starostę, 6 – było przeciw.




czwartek, 24 sierpnia 2017

Najwięcej o szpitalu i straży pożarnej

23 sierpnia 2017 r. o godz. 8.00 zebrali się członkowie Rady Powiatu na XX sesji. Jak zwykle zabrakło widzów. Obserwował obrady tylko jedne widz. Warto odnotować z kronikarskiego obowiązku, że chyba po raz pierwszy  pojawił się wójt gminy Jemielno Jan Ucinek.  Jeden z moich znajomych bardzo się zdziwił, że obradowaliśmy w czasie wakacji.



Stałym punktem obrad jest sprawozdanie z pracy zarządu powiatu. Radni dostają ją na piśmie. Niekiedy starosta omawia posiedzenia lub wydarzenia, których nie opisano w materiałach przekazywanych radnym. Zadałem dwa pytania i ta część sesji zajęła niemal godzinę.

W protokole z  posiedzenia zarządu 26 czerwca znalazła się lakoniczna informacja o tym, że Nowy Szpital ze Wschowy wyraził chęć prowadzenia szpitala w Górze. W pisemnym sprawozdaniu z pracy zarządu, które przekazano radnym, nie ma o tym ani słowa. Poprosiłem starostę Piotra Wołowicza o więcej informacji na ten temat. Potwierdził, że Nowy Szpital chce prowadzić szpital, ale musi czekać na rozwiązanie dwu kwestii. Pierwsza to status własnościowy budynku po szpitalu. Obecnie jest własnością spółka RASS od 2015 r. Sąd uznał za bezskuteczne zmiany właściciela i budynek powinien stać się częścią masy upadłościowej po Polskim Centrum Zdrowia, ale spółka RASS odwołała się od tego wyroku. Trzeba więc czekać na kolejne rozstrzygnięcie sądu. Druga kwestia to pieniądze. Narodowy Fundusz Zdrowia powinien ogłosić konkurs na prowadzenie szpitala w Górze. Wg starosty sprawa uruchomienie szpitala będzie możliwa jesienią.


W protokole z posiedzenia zarządu powiatu z 27 lipca zamieszczono zapis: „Dyrektor Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu przedłożył do zapoznania się informację w zakresie postepowania administracyjnego związaną z kontrolą jednostki wykonaną przez KK PSP w Górze”. O tym oczywiście nie było o tym ani słowa w pisemnym sprawozdaniu z pracy zarządu. Poprosiłem starostę Piotra Wołowicza o wyjaśnienie, o co tu chodzi. W DPS’ie straż pożarna przeprowadziła kontrolę i uznała, że budynek nie spełnia jakichś warunków i dlatego stanowi zagrożenie dla życia pensjonariuszy. Nie zgodził się z tymi strażackimi ustaleniami dyrektor DPS’u i oddał sprawę do sądu. I wygrał. To krótkie wyjaśnienie wywołało burzę. Dla Kazimierza Boguckiego (Prawo i Sprawiedliwość) było niezrozumiałe, że jedna jednostka powiatowa występuje przeciw drugiej jednostce powiatowej, tym bardziej że takich jednostek mamy mało. Z kolei ja się dopytywałem, co by było, gdyby sprawę w sądzie DPS przegrał. Starosta Piotr Wołowicz stwierdził, że ciężko byłoby znaleźć pieniądze na usunięcie usterek wskazanych przez kontrolę strażacką, ale, gdyby byłaby kwestia być albo nie być DPS’u, pieniądze musiałaby się znaleźć.

Ryszard Wawer uznał, że za głęboko wchodzimy w tę sprawę. Myślę, że radny się mylił. Dyskusja toczyła się opierając się na kilku zdaniach wyjaśnienia starosty, bo nie mieliśmy okazji poznać materiałów źródłowych.  W trakcie dyskusji bowiem okazało się, że dyrektor DPS’u informację o sprawie wysłał do komisji zdrowia i komisji finansów.  Wg oświadczenia przewodniczącej komisji zdrowia Teresy Frączkiewicz nic do niej nie dotarło. Przewodniczący komisji finansów nie było, więc nie wiadomo, czy coś o tym wiedział. Starosta Piotr Wołowicz zadeklarował, że to wyjaśnimy.

W porządku obrad zajmowaliśmy się zmianą budżetu powiatu, przyjęliśmy sprawozdanie z działalności Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, zmieniliśmy uchwałę w sprawie określenia zadań, na które zostaną przeznaczone środki Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Powiat dostał dodatkowo ok. 5 tys. zł, które zostaną przeznaczone na zadania z zakresu rehabilitacji społecznej, tj. na dofinansowanie zaopatrzenia w sprzęt rehabilitacyjny, przedmioty ortopedyczne i środki pomocnicze przyznawane osobom niepełnosprawnym.

Przewodniczący rady Jan Rewers odczytał list starosty powiatu chojnickiego z prośbą o pomoc. Starosta górowski uważał, że jest skierowana do osób chcących wesprzeć poszkodowanych. Radni opozycyjni (Grzegorz Trojanek, Kazimierz Bogucki i Michał Krochta) uparli się, że powinniśmy jako powiat pomóc powiatowi chojnickiemu. Przeważył głos  Michała Krochty, który przypomniał o tym, że po powodzi w 1997 r. nam pomagali, teraz powinniśmy się zrewanżować. Jednak okazało się, że nie wiadomo, czy możemy. Zakazuje to program naprawczy realizowany przez powiat. Po konsultacji z Regionalną Izbą Obrachunkową i po uzyskaniu pozwolenia będzie zwołania nadzwyczajna sesja i podjęta stosowna uchwala.


Na koniec obrad dowiedzieliśmy, dlaczego przybył wójt gminy Jemielna Jan Ucinek. Zaapelował on o naprawę dróg powiatowych na terenie gminy Jemielno.

niedziela, 20 sierpnia 2017

Wojaże do Legnicy

Na sesji Rady Powiatu upominałem się o połączenie autobusowe z Wrocławiem, o czym napisałem „Autobus donikąd”. Problem ten jest szerszy i bardziej dokuczliwy. Na jednej z sesji radny Kazimierz Bogucki (Prawo i Sprawiedliwość) złożył interpelację „w sprawie połączeń komunikacyjnych i wszystkich kwestii z tym związanych i utrudnień, które ponosi nasza społeczność lokalna”.

Mówił o tym, że „chciałbym nawiązać do połączeń z Legnicą, gdzie nie ma żadnego połączenia, konkretnie mam na myśli legnicki ZUS”. Stwierdził: „byłem tam kilkakrotnie w tym oddziale ZUS, który sprawuje pieczę nad naszą jednostką na ul. Wrocławskiej i za każdym z tych pobytów zauważałem kilkanaście osób z Góry.” Dalej mówił: „ja już nie mówię o połączeniu, być może jest taka możliwość, ale mówię o tym, żeby może przybliżyć ten problem mieszkańcom, […] dlaczego ma jechać codziennie kilkanaście osób z Góry do Legnicy, do jednego orzecznika, czy nie warto byłoby odwrócić tę sytuację, że ta jedna osoba przyjedzie tutaj do Góry, czy tak trudno wygospodarować jeden pokój, gdzie by się takie wizyty odbywały, żeby tym ludziom ułatwić.”


Jednak Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie ma zamiaru iść na rękę. Na interpelację Kazimierza Boguckiego odpowiedział dyrektor oddziału ZUS w Legnicy Jerzy Ulewski.

Dyrektor ZUS’u stwierdził, ze „W ostatnich czterech miesiącach bieżącego roku – od stycznia do kwietnia – nasi lekarze przebadali średnio 1-2 osoby dziennie z Góry i powiatu górowskiego.” A lekarz orzecznik nie może przyjeżdżać do Góry ze względu na „racjonalną organizację” pracy i zgodną z procedurami pracę lekarzy orzeczników. Wyjazd do Góry spowodowałby brak „bezpośredniego nadzoru nad postępowaniem orzeczniczym”, brak „zwrotu kosztów podróży dla mieszkańców i osób towarzyszących zgłaszających się na badanie”, brak możliwości „przeprowadzenia badań konsultacyjnych przez lekarzy specjalistów Oddziału ZUS w Legnicy”.

W pewnych sytuacjach lekarz orzecznik może jednak przyjechać do Góry: „Wiemy, że nasi klienci  nie zawsze mogą osobiście – ze względów zdrowotnych – przyjechać na badanie. W takich przypadkach lekarze orzecznicy przeprowadzają badania w miejsca pobytu ubezpieczonego.”

Jest to wyjątkowo pokrętna odpowiedź, bo z niej wynika, iż lekarz orzecznik nie może przyjeżdżać (część uzasadnienia absurdalna) i może przyjeżdżać.


poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Nadgorliwość cz. 2

Jeszcze niedawno nad gazociągiem znajdowało się boisko (w pobliżu bloków mieszkalnych Towarzystwa Budownictwa Społecznego). Ponieważ gazociąg stwarzał zagrożenie, więc boisko zlikwidowano. Sprawa ta jest już zamknięta a to miejsce teraz porastają wysokie chaszcze. W związku z budową tego boiska toczyła się sprawa sądowa. Podczas rozprawy wystąpił biegły sądowy w zakresie organika gazowa, gazodynamika, eksploatacja urządzeń gazowych, przemysł gazowy. Przedstawił opinię w celu stwierdzenia, czy usytuowanie boiska w strefie ochronnej czynnego gazociągu DN-100 stworzyło lub mogło stwarzać zagrożenie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dla osób korzystających z obiektu. Jego opinia dotyczyła boiska, ale z powodzeniem można odnieść do ogródków działkowych.

Opinia odnośni się do dwu wątków – budowy boiska nad gazociągiem oraz korzystania z boiska. Nas będzie interesował ten drugi wątek.

W decyzji Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego o rozbiórce altanek i innych tego typu budowli na działach ogrodu „Relaks II” wskazywano na niebezpieczeństwo rozszczelnienia gazociągu, co mogłoby stworzyć zagrożenie zdrowia i życia. Opinia biegłego jest diametralnie inna.

„Jedyne zagrożenie, jakie może się pojawić to skutek ewentualnego znalezienia się w strefie ulatniającego się gazu, gdyby doszło do rozszczelnienia gazociągu w wyniku wyeksploatowania materiału i to akurat na obszarze boiska. Jednak prawdopodobieństwo tego zdarzenia jest bardzo male. Można tu na podobieństwo przywołać często występującą sytuację, w której gazociąg przebiega przez tereny rolne i prowadzi się bezpośrednio nad nim uprawy polowe przy użyciu maszyn i sprzętu rolniczego, zarówno w okresie przygotowywania uprawy jak i podczas zbierania plonów.” […] Należy zważyć, że eksploatująca gazociąg spółka realizuje ściśle określone procedury ograniczające praktycznie do zera możliwość powstania zagrożenia np. z tytułu nieszczelności gazociągu na danym odcinku. […] Także w przypadku przedmiotowego gazociągu, mimo wybudowania go w 1978 roku, prawdopodobieństwo awarii jest znikome. Znane są też biegłemu opinie rzeczoznawców z zakresu pożarnictwa w podobnych sprawach, z których wynika, że prawdopodobieństwo powstania zagrożenia z tytułu awarii gazociągu i ulatniania się gazu jest ekstremalnie niskie.” Oczywiście w naszym przypadku chodzi o gazociąg pod ogródkami działkowymi.

Biegły też wskazuje, kiedy może dojść do zagrożenia ze strony gazociągu: „prace ziemne przy użyciu sprzętu ciężkiego mogły skutkować powstaniem zagrożenia dla zdrowia lub życia wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, ale z małym prawdopodobieństwem wystąpienia. Nieprawidłowy sposób wykonywania prac, mógł doprowadzić do uszkodzenia gazociągu z wszelkimi z tego powodu konsekwencjami (zapaleniu się gazu lub wybuchu mieszaniny gazowo-powietrznej), a więc i narażeniem osób znajdujących się w strefie zagrożenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia labo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.”

Wszystkie zaznaczenia pochodzą z opinii biegłego.

Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego powinien rozstrzygać wątpliwości, a tu mamy przypadek, że zamiast wykorzystać swoje fachowe kompetencje wykazał się jedynie  nadgorliwością.


środa, 2 sierpnia 2017

Nasz człowiek w świecie wielkiego sportu

4 sierpnia odbędzie się na cmentarzu komunalnym pogrzeb Stanisława Żyjewskiego. Uroczystość rozpocznie się o godz. 14.00. Poprzedzi ją modlitwa różańcowa (od godz. 13.30).

Poniżej zamieszczam wywiad ze Stanisławem Żyjewskim, który opublikowałem w „Gazecie Górowskiej” w 1996 (nr 10 s. 10-11, il.). Zdjęcia pochodzą z kroniki LZS.

Podczas otwartego turnieju tenisa stołowego (31 stycznia 1983 r.) 

Jaki był pana pierwszy kontakt ze sportem?

Na ulicy Błotnej, tam gdzie wylewał rów, była łąka między dwoma rzędami topól. Jeśli rów nie wylał, a jak wylewał, to pływaliśmy na balii, próbowaliśmy grać między drzewami szmacianką. Nie była to piłka, lecz zwój gałganów, dobrze obszyty, ale krzepa tam grających powodowała, że musiał iść ciągle do renowacji. Miałem wtedy 8, 9, 10, 12 lat.

Potem górowska "Pogoń". Przyjaźniłem się z Jankiem Dwornikiem. Był on wybijającym się chłopakiem wśród tej ciżby grających w piłkę. Moim zdaniem, zmarnowany talent. Liznął bardzo szybko wielki świat, tam gdzie ja teraz jeżdżę, ale niestety zmanierował się. Spotkało go to, co wielu. Nie potrafił się wziąć w karby. A mógł zajść daleko.

Szkoła. Grałem na bramce w reprezentacji szkolnej w piłce ręcznej. Trochę w siatkówkę za sprawą nieodżałowanego Antoniego Nasiadki. Miał na mnie wielki wpływ Zygmunt Obertyński, którego bardzo cenię. Wiele jego spostrzeżeń sobie przyswoiłem i korzystałem z nich w późniejszym czasie. Jest to dla mnie niekwestionowany autorytet Ziemi Górowskiej, jeśli chodzi o działaczy sportowych.
Próbowałem grać. Były to lata 70. Wówczas, przypominam, polska piłka przeżywała swoje wielkie dni. Wszystkie boiska były pełne, nawet między drzewami koło "Magnolii" grano. Tam byli najlepsi, ja do nich nie należałem. Przyznaję po prostu - nie wstawiałem nogi tam, gdzie inni głowy wstawiali.

We Wrocławiu miałem okazję mieszkać koło stadionu "Śląska". Dosłownie kilkadziesiąt metrów od ulicy Oporowskiej. Chodziłem tam jako kibic. Zawsze siedząc na trybunach, marzyłem, żeby po tej pięknej zielonej murawie pobiegać. W ubiegłym roku po awansie "Śląska" do ekstraklasy przed jego meczem z "Górnikiem" zacząłem się do siebie uśmiechać, na co obserwator z Warszawy zapytał, dlaczego jestem taki wesoły. Mówię mu, że spełniły się moje młodzieńcze marzenia. Chciałem kiedyś po tej murawie biegać i teraz jestem na niej jako osoba mogąca swoją postawą wywierać istotny wpływ na widowisko sportowe.

Tak na marginesie. Nie miałem szczęścia do trenerów. Nie było wówczas w Górze dobrych trenerów. Młodzieżą zajmowali się przypadkowi ludzie jak np. p. Henryk Hryniewicz. Zupełnie poroniony pomysł. Mariaż kota z marchewką. Próbował czepiać się siatkówki, a jak to wyszło - wszyscy widzą. Próbował trenować ludzi uzdolnionych w piłce nożnej ... i to może mnie zniechęciło.

Po okresie poszukiwań podjąłem pracę w Wojewódzkim Zrzeszeniu Ludowych Zespołów Sportowych jako inspektor rejonowy. A tamtym okresie - 1982 r. - Ziemia Górowska to była pustynia. Grał zespół "Pogoni", "Orla" Wąsosz, Kłoda, Chróścina czy Osetno. Brak infrastruktury ... Życie z dnia na dzień ... Trzeba było praktycznie zacząć wszystko od nowa.

A co się zmieniło? Z drewnianych połamanych bramek wszyscy przeszło na metalowe. Powstał nowy stadion w Osetnie, odgrażają się, że w tym roku wybudują szatnię. Glinka nie miała stadionu, ale była zdolna młodzież. Praktycznie połowa "Pogoni" to chłopcy z Glinki. Zbudowano tam stadion. Na wysypisku w Chróscinie - też stadion z szatnią, która jest modernizowana. Chcieliśmy zrobić stadion w Ślubowie, nic z tego nie wyszło. Rozpoczęliśmy stadion w Kłodzie. Padły PGR'y i stoi tam szkielet do dziś. Ogrodziliśmy te obiekty. Dla mnie rejon to także Jemielno, dla mnie rejon to także Wąsosz, dla mnie rejon to także Niechlów. Tam stoi kontener, dzięki temu, że pracowałem w zrzeszeniu. Być może za mało załatwiłem, ale kto się spodziewał, że tak wszystko wypadnie.

W 1986 r. Rada Miejsko-Gminna LZS'ów zajęła 4 miejsce kraju wśród ponad 2000 jednostek. Góra stała się najlepszym rejonem w ramach spartakiady zakładów pracy. Najbardziej usportowionym rejonem 3 razy z rzędu.

Posiedzenie Rady Gminnej LZS. Od lewej: Jan Dwornik (referent d/s sportu w Urzędzie Miasta i Gminy w Górze), Stanisław Żyjewski (inspektor LZS), Zbigniew Kida (przewodniczący rady) i Bogdan Sofuł (instruktor d/s sportu).

Potem zostałem powołany na stanowisko zastępcy przewodniczącego Rady Wojewódzkiej LZS. Sprawowałem te funkcję przez 3 lata do 1989 r. Od tego roku zostałem prezesem. Wybrano mnie na szefa kolegium sędziów w randze wiceprezesa OZPN.

Od 1986 r. stawiałem pierwsze kroki w  sędziowaniu. W tym roku praktycznie mija dziesięciolecie mojej przygody z gwizdkiem, ale na oficjalne trzeba jeszcze rok poczekać. Krok po kroku poznawałem Polskę aż do dnia dzisiejszego. Ukoronowaniem tej działalności było uzyskanie tytułu najlepszego arbitra w kraju i statusu reprezentanta Polski.

Na stadionach Europy zdaję sobie sprawę, że jestem przedstawicielem 40-milionowego narodu. Na każdym stadionie oprócz flag UEFA, FIFA, zespołów, które grają, wisi flaga polska.

W świetle reflektorów w katowickim "Spodku" nie naszła pana refleksja, w jaki sposób przebył pan drogę z małego miasteczka, jakim jest Góra, do świata wielkiego sportu?

Wiele osób zadaje mi to pytanie, jak to się mogło zdarzyć, że z okręgu bez tradycji, bez piłki ligowej, bez żadnej, bo takowej pomocy nie miałem, wyszedł taki sędzia. Sam się często nad tym zastanawiam. 3 lata III ligi. 4 lata II ligi. Jest to dosyć długi okres. Ponad 120 meczów. Zwiedziłem kraj wzdłuż i wszerz. W życiu trzeba mieć dużo szczęścia. Oprócz predyspozycji, umiejętności, ciągłej pracy, ciągłego doskonalenia i krytycznego podejścia wobec własnej osoby - trzeba mieć dużo szczęścia.

Czy istnieją różnice w sędziowaniu w niższych klasach rozgrywkowych i na szczytach?

Tak, na pewno są różnice. Trzeba rozdzielić dwie rzeczy, zabawę i amatorstwo od profesjonalizmu. Przede wszystkim piłka "nizinna" polega na zabawie, na emocjach. Piłka profesjonalna - na wyrafinowaniu, cwaniactwie, na systemie układów. Jest to wielki biznes. Jest to wielkie widowisko sportowe. Tam, gdzie się zaczynają interesy, tam się kończą sentymenty.

Najtrudniej mi jednak sędziować mecze na najniższych szczeblach. Właściwie z tego powodu, że ludzie nie przychodzą oglądać mecz, ale sędziego. Zostaje mi coraz mniej czasu, żeby prowadzić zawody na najniższy szczeblach, ale 11 lutego po raz czternasty będę sędziował w Chróścinie turniej "O Białą Piłkę". Bez względu na to, jaki mam stopień, jaka mam rangę, ja się tam dobrze czuję. Ten turniej rodził się u mojego boku. Nie tylko, bo to zasługa przede wszystkim Zbyszka Kidy, tutaj dla niego osobne słowa podziękowania.

Jak pana niewątpliwy sukces odbierają ludzie?

Czyjeś wyjście ponad środowisko usiłuje się pomniejszyć poprzez negowanie pojęcia sukces. W podtekście kryją się z reguły pytania: jak on to zrobił? ile komu dał? jakim sposobem? Jest zbyt mało osób, które w prywatnych rozmowach podają szczerze rękę. Nie myśli się o wrodzonych predyspozycjach, umiejętności znalezienia się w danym miejscu i czasie, ciężkiej pracy i szczęściu. Jak długo w społeczeństwie będzie panowała negacja pojęcia sukcesu, tak długo ludzie poczynając od szczebla gminnego, poprzez wojewódzki i centralny będą ściągani za nogi w dół.

Czy boi się pan na boisku?

Oczywiście, tak. Człowiek, który nie odczuwa strachu, jest jak nienormalny. Zapamiętałem takie sytuacje. Na meczu "Legii" ze "Stomilem" pół trybuny plastikowych krzesełek poleciało na boisko. Albo podczas spotkania "Legia" - "Widzew” petarda opadła koło mojej nogi i wyrwała w podłożu dziurę wielkości stopy. Gdybym nie odskoczył, moja noga by poleciała. Ostatni mecz "Lech" - "Legia". Jedna nierozsądna decyzja i tłum żądny krwi znalazłby się na placu. Wtedy o nieszczęście nietrudno. Strach to normalny ludzki odruch. Sędzia ciągle żyje w poczuciu stresu i zagrożenia. Po gwizdku strach znika, koncentruje się na meczu.

Jak pan dba o zachowanie odpowiedniej kondycji fizycznej?

Odpowiedź na to pytanie zna gospodarz górowskiego stadionu Ido Rodriguez. Wieczory są moją specjalnością. Bieżnia żużlowa, którą wybudował Zygmunt Obertyński, wycisnęła ze mnie dużo potów. Podobnie lasy, górki, dukty wokół. W śniegu, mrozie, na lodowicy. Mimo że miałem kolano poddane naświetleniu laserem. Poszło ścięgno, bo nie wytrzymało obciążeń. Biorę udział w sparringach. Jak w Górze zaproszą, to przyjdę. Tutaj dawno nie byłem.

 Czy małe kluby sportowe mają szansę przetrwania?

Każdy ma swoje kłopoty, wielki sport i sport amatorski. W tym ostatnim oprócz wsparcia finansowego najważniejszym elementem jest człowiek. Żyje on dzięki ludziom, którzy bezinteresownie poświęcają swój czas. Takim działaczem był Migdał, Obertyński, Nasiadko, Jasiu Chmura. Takim działaczem jest Dwornik, Kida, Pawliczak z Osetna, Szymczyszyn z Czerniny, Sowka z Chróściny. Mógłbym tu wymienić wiele nazwisk. Należy się im pomóc od ludzi sprawujących władzę. Jeśli będą pieniądze, to najlepszy wójt, burmistrz, przewodniczący rady nic nie zrobi bez tych ludzi. Odchodzi człowiek, nie ma następcy, to się wszystko wali. Dochodzi do sytuacji, gdy laureatem nagrody Rady Miejskiej zostaje wybrany taki człowiek jak p. Kędziora, który powinien się wiele uczyć i zasłużyć na to miano, bo w jakim świetle stawia się ludzi, którzy w Górze i gminie działali kilkadziesiąt lat i wiele dla tego sportu zrobili. A ja zadaje sobie pytanie, czy ktoś zorganizuje biegi, żeby dzieci ze szkoły podstawowej czy młodzież z liceum  mogły uczestniczyć?

Zaproszenia zostały wysłane do wszystkich szkół.

Zgadzam się. Odbijamy piłeczkę w stronę nauczycieli wychowania fizycznego. Z przykrością stwierdzam, że są jednostki, których zaangażowanie wykracza poza regulamin szkolny. Przykładem biegi olimpijskie w Górze. Przyjechało całe województwo, a z Góry przybyło parę osób. To samo z innymi imprezami.

Czy pana przykład zachęci innych do naśladownictwa?

Obecnie na kursie sędziowskim jest ponad 25 osób. Bardzo duża liczba w porównaniu z kilkoma ubiegłymi latami. W Górze jest praktycznie jeden sędzia.

Dlaczego?

Ja sam zadaje sobie to samo pytanie.


Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w przygodzie z sędziowskim gwizdkiem.

niedziela, 30 lipca 2017

Nadgorliwość

Na podstawie decyzji administracyjnych przekazano grunty na czas nieokreślony, na których utworzono pracownicze ogrody działkowe „Relaks II” w Górze. W żadnej z tych decyzji ani w protokołach zdawczo-odbiorczych nie wskazano przez te grunty przebiega gazociąg. Grunty te w 1996 r. zostały przekazane w użytkowanie wieczyste Polskiego Związku Działkowców wraz z wpisem do księgi wieczystej nr 4527 prowadzonej przez Sąd Rejonowy w Głogowie Zamiejscowy Wydział Ksiąg Wieczystych  z siedzibą w Górze. Księga wieczysta nie zawiera żadnych zastrzeżeń co do sposobu użytkowania gruntów ogródków działkowych. Na podstawie obowiązującego wówczas prawa oraz regulaminów działkowych mieli prawo do zagospodarowania działek, w tym do wznoszenia altan ogrodowych, dokonywania nasadzeń oraz wiercenia studni typu „abisynka”.


Jednakże okazało się, że część działek ogrodu „Relaks II” znajduje się w strefie ochronnej gazociągu, a działkowicze muszą rozebrać istniejące budowle (altanki, studnie i inne obiekty małej architektury).

Zainteresowanie Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz – System S.A. Oddział w Poznaniu strefą ochronną nastąpiło dopiero w 2015 r., który w piśmie do Dolnośląskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego we Wrocławiu stwierdził wykrycie naruszenie strefy ochronnej istniejącego gazociągu. Sprawę przekazano w 2016 r. do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Górze. Gazociąg powstał w latach 1972-1978. Ogródki działkowe „Relaks II” istnieją zaś od 1982 r.

Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Górze  wydal decyzję, że na działkach znajdujących się w strefie ochronnej należy rozebrać altanki i inne tego typu budowle.

W decyzji Inspektoratu Nadzoru Budowlanego znajduje się kilka ciekawych stwierdzeń. W świetle materiału dowodowego „nie nastąpiło utajnienie istnienia gazociągu, co mogło być podstawą nieświadomego wykonania obiektów budowlanych”. To, że działkowcy o istnieniu gazociągu nie wiedzieli nie ma znaczenia, bo wiedziały o tym takie instytucje jak Rejon Eksploatacji Dróg Publicznych (istniejący do 1975 r.), Inspektorat Wodnych Melioracji w Górze (w 1972 r.), Powiatowym Sztabem Wojskowym w Wołowie (w 1972 r.), ale też burmistrz Góry (w 1999 r.) oraz kilka innych instytucji.

W związku z tą sprawą zwróciłem się Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego za pośrednictwem przewodniczącego Rady Powiatu o wyjaśnienie:

1)     Jaki będzie los działek znajdujących się w strefie ochronnej? Czy działkowicze otrzymają odszkodowanie za straty (rozbiórka istniejących budowli) poniesione z nie swojej winy? Kto ponosi odpowiedzialność za powstałą sytuację?

2)     Czy na terenie innych działek Polskiego Związku Działowców w Górze występują strefy ochronne, o których działkowicze nie wiedzą?

Na pierwsze pytanie najpierw wypowiedział się Powiatowy Inspektoratu Nadzoru Budowlanego (z 8 maja 2017 r.): „uprzejmie informuję, iż odpowiedź na pytania dotyczące kwestii ewentualnych odszkodowań za rozbiórki istniejących altan ogrodowych, obiektów budowlanych, jak również w kwestii odpowiedzialności za zaistniałą sytuację nie leżą w kompetencji nadzoru budowlanego.” Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz – System S.A. Oddział w Poznaniu wypowiedział się w sposób jasny i jednoznaczny (z 1 czerwca 2017 r.): „Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz – System S.A. Oddział w Poznaniu wyjaśnia, że proces wypłaty odszkodowań jest realizowany na etapie planowania i budowy gazociągu. Od tego czasu obowiązują obostrzenia, które wiążą się ze specyfiką wybudowanego urządzenia przesyłowego. Naruszenie tych obostrzeń nie może być podstawą do wypłaty odszkodowań. Szukanie winnych zaistniałej sytuacji nie jest przedmiotem działalności Spółki.”

W tej kwestii wypowiedziała się radczyni prawna starosty, tyle że nie na temat. W swoich interpelacjach lub wystąpieniach na sesji nigdy nie wspominałem o likwidacji działek lub ogrodów działkowych, lecz o rozbiórkach budowli na działkach i kto poniesie tego koszty. Nie napisała o tym, kto zapłaci za rozbiórkę budowli na ogródkach, lecz dostarczyła fragment ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych mówiący o likwidacji ogrodów działkowych lub ich części. W naszym przypadku o tym nie ma mowy, jedynie – powtórzę - o rozbiórce.

Na drugie pytanie otrzymałem następujące dwie odpowiedzi. W piśmie Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego  (z 8 maja 2017 r.) otrzymałem odpowiedź na pytanie, którego nie zadałem: „Tutejszy organ nie posiada informacji co do istnienia ewentualnych samowoli budowlanych na terenach innych ogródkach działkowych w Górze.” Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz – System S.A. Oddział w Poznaniu udzielił odpowiedzi rzetelnej i na temat (z 1 czerwca 2017 r.): „Na terenie ogrodów działkowych »Relaks« i »Marzenie« w Górze Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz – System S.A. Oddział w Poznaniu posiada i eksploatuje tylko jeden gazociąg wysokiego ciśnienie. Nie jest wykluczone, że przez ten teren przebiega inna infrastruktura posiadająca indywidualne »strefy ochronne« jak na przykład linie energetyczne, za która Gaz-System S.A. nie odpowiada.”


W najbliższych dniach opublikuję kolejny artykuł stawiający sprawę ogródków działkowych w zupełnie innym świetle.