Po 1989 r. można już było mówić swobodnie o zbrodniach
sowieckich, ale zbrodnie białoruskie, litewskie, żydowskie a zwłaszcza
ukraińskie dotknęła zmowa milczenia. Taka diagnozę postawiła dr Lucyna Kulińska
z Wydziału Nauk Społecznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Okazało
się, że ofiary nacjonalistów ukraińskich były czymś gorszym niż zamordowani w
Katyniu. Wskazała przyczyny milczenia o pomordowanych Polakach z Wołynia i
Małopolski wschodniej: same ofiary – słabo wykształcone, przeżywające traumę,
walczące o przetrwanie po wysiedleniu ze swojej małej ojczyzny; stosunek
polskiego państwa podziemnego do organizacji ukraińskich nacjonalistów – wróg
naszego wroga jest naszym przyjacielem; komunistyczna cenzura; rozgrzeszenie
udzielono nacjonalistom przez środowisko paryskiej „Kultury” – polityka
zwyciężyła z prawdą; stosunek Kościoła i Watykanu – starania o beatyfikację
biskupa Andrzeja Szeptyckiego, popierającego ukraiński nacjonalizm; milczenie
organizacji żydowskich – holocaust wyklucza konkurencję. Tak w skrócie Lucyna
Kulińska opisała zmowę milczenia na
temat mordów na Polakach. Podkreśliła, że nasz stosunek do wydarzeń wołyńskich jest
probierzem naszego patriotyzmu, probierzem naszego sumienia.
Wykład dr Lucyna Kulińska skierowała do nauczycieli,
dyrektorów ośrodków doskonalenia nauczycieli, samorządowców, członków
organizacji kresowych zgromadzonych 29 września w Dolnośląskim Centrum Filmowym
we Wrocławiu na konferencji „Wołyń – budzenie prawdy historycznej” połączonej z
projekcją filmu Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń”. Powstanie tego obrazu wsparły
finansowo miasto Wrocław i województwo dolnośląskie. Konferencję tę
zorganizowały: Urząd Marszałkowski, Dolnośląski Ośrodek Doskonalenia
Nauczycieli i Odra-Film. Jej pomysłodawcą i inicjatorem był Tadeusz Samborski,
członek zarządu województwa dolnośląskiego.
Jednym z uczestników miał być dolnośląski kurator oświaty
Roman Kowalczyk. Niestety, nie mógł przybyć, bo w tym samym czasie służbowo
przebywał w Ministerstwie Edukacji Narodowej. W jego imieniu wystąpiła Mariola Kolan. Stwierdziła, że film „Wołyń”
wypełnia lukę w pamięci historycznej. Prawda w nim ukazana należy się polskiemu
społeczeństwu. Uważa, że film ten należy wykorzystać w edukacji, powinien być
omówiony przez nauczycieli, skomentowany; nauczyciel powinien być przewodnikiem
debaty o przeszłości zainspirowanej obejrzeniem „Wołynia”.
Film trwał 2,5 godziny, zakończył się oklaskami. Epizodyczną
rolę starego Ukraińca zagrał Zbigniew Waleryś. Nie będę filmu opisywał,
koniecznie każdy go powinien zobaczyć. Po projekcji odbył się panel dyskusyjny,
który prowadził dr Robert Mertuszka z DODN. Najpierw w nim uczestniczyli dr
Lucyna Kulińska, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski i Stanisław Srokowski. Ten ostatni
to znany wrocławski pisarz, na podstawie jego zbioru opowiadań „Nienawiść”
powstał film „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski powinien być znany górowianom,
dwukrotnie bowiem z nimi się spotykał, ostatnio w 2016 r. w Bibliotece
Miejskiej. Wtedy mówił o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów.
Do tych trzech panelistów z opóźnieniem dołączyli twórcy
filmu: reżyser Wojciech Smarzowski, aktorzy – Michalina Łabacz i Arkadiuszr
Jakubik oraz dwaj producenci. Ich wejście obecni przywitali oklaskami na
stojąco.
Warto przedstawić wypowiedzi dwu panelistów. Stanisław
Srokowski uznał, że dzięki temu filmowi zwycięży prawda, wstrząśnie naszymi
sumieniami i przywróci Polsce godność. Czego nie uczyniło państwo polskie po
1989 r., zrobili artyści. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski był pod wielkim
wrażeniem filmu. Podkreślił, że kresowian dwukrotnie zabito – raz siekierą,
drugi raz przemilczeniem. Były to słowa jego ojca, które posłużyły za motto
obrazu Wojciecha Smarzowskiego. Stwierdził, że pamięć o zbrodni wołyńskiej
(Wołyń to symbol, bo mordowano na terenie siedmiu województw) była deptana,
próbowano ją wyrwać z pamięci Polaków. W Górze o tym mówił, teraz we Wrocławiu.
Parlament polski chciał uczcić pamięć o tym ludobójstwie. Pod wpływem ówczesnego
prezydenta Bronisława Komorowskiego i „Gazety Wyborczej” powstał potworek
językowy – czystki etniczne o znamionach ludobójstwa - byle nie nazwać tych
mordów ludobójstwem. Ocenił, że „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego ze względów
politycznych nie dostał nagrody na niedawnym festiwalu filmowym w Gdyni.
Podobnie mówiła dr Lucyna Kulińska, że film został pokrzywdzony w Gdyni, oraz
Tadeusz Samborski. Jedynie nagrodzono Michalinę Łabacz.
O tym, czy „Wołyń” Smarzowskiego wstrząśnie naszymi
sumieniami, zadecyduje frekwencja. Pokaz na konferencji „Wołyń – budzenie
prawdy historycznej” pokazuje, że film jest skazany na sukces. Jego normalne rozpowszechnianie
rozpocznie się 7 października.
Źródło: bp.pcdn.edu.pl