piątek, 30 września 2016

„Wołyń” – budzenie prawdy historycznej


Po 1989 r. można już było mówić swobodnie o zbrodniach sowieckich, ale zbrodnie białoruskie, litewskie, żydowskie a zwłaszcza ukraińskie dotknęła zmowa milczenia. Taka diagnozę postawiła dr Lucyna Kulińska z Wydziału Nauk Społecznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Okazało się, że ofiary nacjonalistów ukraińskich były czymś gorszym niż zamordowani w Katyniu. Wskazała przyczyny milczenia o pomordowanych Polakach z Wołynia i Małopolski wschodniej: same ofiary – słabo wykształcone, przeżywające traumę, walczące o przetrwanie po wysiedleniu ze swojej małej ojczyzny; stosunek polskiego państwa podziemnego do organizacji ukraińskich nacjonalistów – wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem; komunistyczna cenzura; rozgrzeszenie udzielono nacjonalistom przez środowisko paryskiej „Kultury” – polityka zwyciężyła z prawdą; stosunek Kościoła i Watykanu – starania o beatyfikację biskupa Andrzeja Szeptyckiego, popierającego ukraiński nacjonalizm; milczenie organizacji żydowskich – holocaust wyklucza konkurencję. Tak w skrócie Lucyna Kulińska  opisała zmowę milczenia na temat mordów na Polakach. Podkreśliła, że nasz stosunek do wydarzeń wołyńskich jest probierzem naszego patriotyzmu, probierzem naszego sumienia.



Wykład dr Lucyna Kulińska skierowała do nauczycieli, dyrektorów ośrodków doskonalenia nauczycieli, samorządowców, członków organizacji kresowych zgromadzonych 29 września w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu na konferencji „Wołyń – budzenie prawdy historycznej” połączonej z projekcją filmu Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń”. Powstanie tego obrazu wsparły finansowo miasto Wrocław i województwo dolnośląskie. Konferencję tę zorganizowały: Urząd Marszałkowski, Dolnośląski Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli i Odra-Film. Jej pomysłodawcą i inicjatorem był Tadeusz Samborski, członek zarządu województwa dolnośląskiego.



Jednym z uczestników miał być dolnośląski kurator oświaty Roman Kowalczyk. Niestety, nie mógł przybyć, bo w tym samym czasie służbowo przebywał w Ministerstwie Edukacji Narodowej. W jego imieniu wystąpiła  Mariola Kolan. Stwierdziła, że film „Wołyń” wypełnia lukę w pamięci historycznej. Prawda w nim ukazana należy się polskiemu społeczeństwu. Uważa, że film ten należy wykorzystać w edukacji, powinien być omówiony przez nauczycieli, skomentowany; nauczyciel powinien być przewodnikiem debaty o przeszłości zainspirowanej obejrzeniem „Wołynia”.



Film trwał 2,5 godziny, zakończył się oklaskami. Epizodyczną rolę starego Ukraińca zagrał Zbigniew Waleryś. Nie będę filmu opisywał, koniecznie każdy go powinien zobaczyć. Po projekcji odbył się panel dyskusyjny, który prowadził dr Robert Mertuszka z DODN. Najpierw w nim uczestniczyli dr Lucyna Kulińska, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski i Stanisław Srokowski. Ten ostatni to znany wrocławski pisarz, na podstawie jego zbioru opowiadań „Nienawiść” powstał film „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego.



Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski powinien być znany górowianom, dwukrotnie bowiem z nimi się spotykał, ostatnio w 2016 r. w Bibliotece Miejskiej. Wtedy mówił o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów.



Do tych trzech panelistów z opóźnieniem dołączyli twórcy filmu: reżyser Wojciech Smarzowski, aktorzy – Michalina Łabacz i Arkadiuszr Jakubik oraz dwaj producenci. Ich wejście obecni przywitali oklaskami na stojąco.



Warto przedstawić wypowiedzi dwu panelistów. Stanisław Srokowski uznał, że dzięki temu filmowi zwycięży prawda, wstrząśnie naszymi sumieniami i przywróci Polsce godność. Czego nie uczyniło państwo polskie po 1989 r., zrobili artyści. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski był pod wielkim wrażeniem filmu. Podkreślił, że kresowian dwukrotnie zabito – raz siekierą, drugi raz przemilczeniem. Były to słowa jego ojca, które posłużyły za motto obrazu Wojciecha Smarzowskiego. Stwierdził, że pamięć o zbrodni wołyńskiej (Wołyń to symbol, bo mordowano na terenie siedmiu województw) była deptana, próbowano ją wyrwać z pamięci Polaków. W Górze o tym mówił, teraz we Wrocławiu. Parlament polski chciał uczcić pamięć o tym ludobójstwie. Pod wpływem ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego i „Gazety Wyborczej” powstał potworek językowy – czystki etniczne o znamionach ludobójstwa - byle nie nazwać tych mordów ludobójstwem. Ocenił, że „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego ze względów politycznych nie dostał nagrody na niedawnym festiwalu filmowym w Gdyni. Podobnie mówiła dr Lucyna Kulińska, że film został pokrzywdzony w Gdyni, oraz Tadeusz Samborski. Jedynie nagrodzono Michalinę Łabacz.



O tym, czy „Wołyń” Smarzowskiego wstrząśnie naszymi sumieniami, zadecyduje frekwencja. Pokaz na konferencji „Wołyń – budzenie prawdy historycznej” pokazuje, że film jest skazany na sukces. Jego normalne rozpowszechnianie rozpocznie się 7 października.

Źródło: bp.pcdn.edu.pl