piątek, 18 sierpnia 2023

Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych

18 sierpnia minął rok od śmierci górowianina - Jacka Zakaszewskiego - pasjonata sportu i pracownika OKF. Zmarł, gdy miał niespełna 57 lat. 
"Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych" - głosił ks. Jan Twardowski. Z całą pewnością możemy powiedzieć tak i w tym przypadku - w listopadzie 2022 roku odbył się I Turniej Towarzyski w piłkę halową upamiętniony imieniem śp. Jacka, kolejny odbędzie się już za kilka miesięcy.
28 sierpnia rozpocznie się I Memoriał im. J. Zakaszewskiego organizowany przez PZW w Górze. Zawody odbędą się nad Odrą w dyscyplinie spławikowej.


Jacek Zakaszewski urodził się 28 września 1965 roku. Od najmłodszych lat angażował się w życie sportowe naszego miasta i powiatu górowskiego. Z klubem „Pogoń” związał się w 1979 roku. Wtedy trenerem drużyny był Włodzisław Małyszczyk. 

Z kroniki klubu „Pogoń Góra” można dowiedzieć się, że w sezonie 1990/1991, gdy zespół seniorów „Pogoni” awansował do ligi międzywojewódzkiej osiągając swój największy sukces w historii klubu, Jacek był też strzelcem bramek, m. in. 14 kwietnia 1991 roku w meczu mistrzowskim przeciwko „Koronie Piaski” oraz 8 czerwca 1991 roku w ostatnim meczu sezonu o awansie przeciwko „Kormoranowi" Święciechowa.

18 września 1992 roku Jacek brał udział w meczu towarzyskim przeciwko olimpijskiej reprezentacji Polski do lat 21, która zdobyła srebrny medal na igrzyskach w Barcelonie. W reprezentacji olimpijskiej wystąpili wtedy m. in. Arkadiusz Onyszko, Marek Świerczewski, Jacek Bąk.

- Zawsze występowałem na pozycji obrońcy - mówił Jacek Zakaszewski w 1993 roku podczas wywiadu opublikowanego na łamach „Przeglądu Górowskiego”.  

- Dodajmy, że był dobrym i solidnym obrońcą - zauważa Mieczysław Fortecki.

Grał w drużynie „Pogoni”, która w sezonie 1990/1991 odniosła duży sukces, awansując do klasy „międzywojewódzkiej” Leszno – Legnica – Zielona Góra po zaciętym meczu z „Obrą” Kościan. Wówczas trenerem był Franciszek Gajewski. Grali jeden sezon. Do spadku przyczyniła się informacja o braku środków finansowych dla klubu, co spowodowało, że zawodnicy nie mieli motywacji do gry. 

- Razem bywaliśmy na obozach piłkarskich organizowanych przez klub. Jacek jako starszy kolega zawsze na boisku potrafił zdopingować i pomóc. Nie lubił przegrywać - opowiada Ryszard Wawer, kolega zmarłego a od 2019 roku jego przełożony.

W latach młodzieńczych grał przeciwko takim zawodnikom jak Marek Godlewski (wtedy z z „Zagłębia” Lubin) i Jarosław Bako.

Jacek Zakaszewski grał także w innych drużynach, m.in. w drużynie górowskich policjantów czy regularnie na boisku pojawiał się w barwach Oldboy Wąsosz. Występował również w barwach obecnie nie istniejącego „Zjednoczeni” Chróścina oraz pełnił funkcję trenera „Victorii” Siciny. Był członkiem Górowskiej Amatorskiej Ligi Futsalu. Zapisał się na kartach historii naszego regionu także jako zapalony wędkarz. W kole PZW Góra Miasto pełnił rolę kapitana sportowego w dyscyplinie spławikowej. 

- Za młodych lat Jacek świetnie posługiwał się nunchaku. Widziałem to na własne oczy - wspomina Ryszard Wawer.

W młodości pracował w Przedsiębiorstwie Robót Drogowo-Mostowych w Górze, póżniej w Merze-Elwro. Przez pewien czas prowadził swoją firmę w Górze, a kilka lat temu trafił do pracy w Ośrodku Kultury Fizycznej. 

- W 2019 roku zapytał o możliwość pracy w Ośrodku Kultury Fizycznej. Jako, że potrzebny był solidny i rzetelny pracownik, to bez problemu dogadaliśmy się. Jacek zawsze był obowiązkowy i nie trzeba było poganiać go do pracy. Sam wiedział co trzeba zrobić. W ostatnim czasie wspierał i pomagał uchodźcom z Ukrainy mieszkającym na terenie OKF. Tatiana i Natalia nie mogły uwierzyć, że Jacek nie żyje, zwłaszcza Natalia, która jeszcze w dniu śmierci razem z Jackiem rano pracowała - mówi R. Wawer.

Miał mnóstwo przyjaciół, którzy zapamiętają go jako osobę uśmiechniętą, pomocną i wrażliwą na krzywdę innych. Swoich najbliższych otaczał ogromem miłości, do wszystkich odnosił się z szacunkiem. 

Ostatni dzień - jak na zapalonego sportowca przystało - spędził pracując na rzecz górowskiego sportu.

Pogrzeb ś.p. Jacka Zakaszewskiego odbył się w sobotę 20 sierpnia 2022 roku o godzinie 10.00 na cmentarzu parafialnym w Górze. Żegnał go tłum. Na początku nabożeństwa ksiądz celebrujący mszę świętą pogrzebową odczytał list napisany przez jego bliskich i przyjaciół. 


- Jacek, którego dziś żegnamy zostawił pustkę nie tylko w sercu żony i jedynej córki, ale także w sercach wielu przyjaciół. Był człowiekiem, który potrafił zjednać ludzi. Zawsze uśmiechnięty, sympatyczny i otwarty. Gotowy nieść pomoc, wyciągnąć dłoń do człowieka w trudnej życiowej sytuacji - co wielokornie czynił. Od młodości był tym chłopakiem z sąsiedztwa, który dał się lubić. Szanował innych, a rodziców  ponad wszystko. Jako nastolatek słynął wśród rówieśników jako miłośnik muzyki śledzący listy przebojów. Był też odpowiedzialny za swych przyjaciół. Gdy szli na dyskotekę swoją paczką zawsze wracali w tym samym składzie. I to właśnie Jacek dbał o to, by każda koleżanka bezpiecznie dotarła do domu. W tych prostych gestach przejawiała się jego opiekuńczość, która tkwiła w nim do ostatnich chwil. Kilka lat temu przyszło mu zmienić całe swoje życie - po śmierci mamy musiał zaopiekować się swoim ojcem, którego stan zdrowia się pogarszał. Został z tym sam, licząc jedynie na wsparcie żony i córki. Dzielnie każdego dnia opiekował się tatą robiąc wszystko by było mu jak najlepiej. Wiele osób zadawało pytanie: dlaczego nie pomyśli o domu seniora dla swojego ojca? Te pytania były ucinane szybko. Jacek miał serce przepełnione miłością i nie wyobrażał sobie takiej sytuacji. Wiedział, że ojcu będzie najlepiej tylko pod jego opieką. W ostatnim swym dniu, tak jak codzień, wstał dużo wcześniej przed pracą, by zrobić tacie śniadanie, podać szklankę kompotu. Nic nie wskazywało na to, że będzie to jego ostatni gest miłości syna do ojca, któremu zawsze był wdzięczny za to, na jakiego człowieka go wychował - czytał ksiądz.


Gdy trumna opuszczała mury kościoła p.w. Bożego Ciała ustawiony tłum osób sięgający aż cmentarnej bramy w podziękowaniu za przyjaźń, którą dążył ich Jacek nie szczędził oklasków.