19 stycznia 1945 r. oddzialy sowieckie 1 Frontu
Ukraińskiego przekroczyły przedwojenna granicę polsko-niemiecką i wkroczyły na
Śląsk. 22 stycznia zdobyły Wąsosz. Nocą z 22 na 23 stycznia przeszły z Wąsosza
przez Barycz na południowy zachód i przez Baranowice, Psary, Jemielno i
Zdziesławice przed świtem dotarła do Odry naprzeciwko Chobieni. 76 Korpus 3
Armii Gwardii, którym dowodził generał-lejtnant M. Głuchow, wykorzystał
sytuację i 28 stycznia zajął Górę, dotarł do Odry i sforsował ją pod
Radoszycami.
Wpływ na walkę o odrzańskie
przyczółki miała także niebezpieczna sytuacja na tyłach. Pod koniec stycznia w
okolice Góry i Głogowa przybyły „wędrujące kotły”, jednostki lub resztki
jednostek. W sumie siły niemieckie liczyły ok. 100 tys. żołnierzy i ponad 100
wozów bojowych. Niemcy postanowili zaatakować przyczółki na Odrze.
Sowieci rzucili do walki odwody.
30 i 31 stycznia jednostkom niemieckim udało się wyrwać z okrążenia kosztem
dużych strat osobowych i materiałowych (13 tys. zabitych, zniszczonych 50
czołgów i dział szturmowych, 81 transporterów opancerzonych i 109 dział
polowych, wzięto do niewoli 2800 żołnierzy i oficerów). Niemcy przebili się do
Głogowa.
Góra w czasie II wojny światowej nie była broniona.
Ewakuowano ludność niemiecką. Miasta mógł bronić miejscowy Volkssturm, ale go
wycofano do Głogowa i wykorzystano do obrony miasta. 28 stycznia 1945 r. do Góry wkroczyła armia sowiecka,
najpierw czujka, potem dwa wozy pancerne i łazik. Sowieci postrzelali z rkm’u
na Posnerstrasse (obecna ul. Piłsudskiego).
-
Bierite Polaki, to wasze! – krzyknęli.
Jeszcze kilkakrotnie przez
miasto przechodziły oddziały sowieckie i oddziały niemieckie. Zniszczenia
zabudowy nie było efektem działań zbrojnych, lecz raczej późniejszego pobytu armii sowieckiej.
Datę 28 stycznia uznano za
symboliczne przejęcie Góry przez Polskę i przez wiele lat świętowano jako
„wyzwolenie Góry”. Podobnie czyniono w Ścinawie, Legnicy, Bolesławcu, Świdnicy,
Wąsoszu i pewno w wielu miastach Dolnego Śląska. Z kolei w Głogowie świętuje
się zakończenie walka o Głogów, a we Wrocławiu – kapitulacji miasta, w Oleśnicy
– powrót do Macierzy.
17 grudnia 2015 r. z
inicjatywy pani burmistrz Ireny Krzyszkiewicz odbyła się debata z udziałem
historyków i osób zainteresowanych debata na temat świętowania tego dnia.
Wówczas w Górze odbywa się uroczysta sesja Rady Miejskiej, na której wręcza się
nagrody za najlepsze prace magisterskie poświęcone Ziemi Górowskiej, składa się
kwiaty pod Pomnikiem Wolności.
Odniosłem wrażenie, że przeważyła opinia, iż nie powinno
się świętować 28 stycznia. Wszyscy obecni byli za zmianą daty tego lokalnego
święta. Pojęcie „wyzwolenia” bowiem nie ma nic wspólnego z tym wydarzeniem. Nie
można było wyzwolić Niemców, którzy tutaj mieszkali kilkaset lat. Wyzwolono
Leszno, Rawicz, ale nie Górę.
Tomasz Woźniczka proponował wybrać jeden dzień o charakterze uniwersalnym. Małgorzata Smolińska chciała, żeby święto odbywało się podczas Dni Góry, np. w pierwszy dzień. Ta propozycja została odrzucona, bo kolidowałoby to z charakterem Dni Góry, które mają charakter rozrywkowy. W czasie dyskusji Elżbieta Maćkowska powiedziała, że zabolało ją podkreślanie niemieckości Góry i zapominanie o polskich czy słowiańskich korzeniach. Małgorzata Smolińska stwierdziła, że trzeba pamiętać o odwoływaniu do Piastów. Maria Chomicz stwierdziła, że mamy moralny obowiązek pamiętać o polskości Śląska, o czym świadczą nazwy geograficzne. Kamil Kutny zaproponował datę 5 maja jako dzień naszego lokalnego święta.
5 maja 1945 r. o
godz. 16.45 do Góry z Trzebnicy, która wówczas była tymczasową siedzibą
pełnomocnika rządu na okręg administracyjny Dolnego Śląska, przybył pełnomocnik
rządu obwodu nr IV – August Herbst. Wraz z nim przyjechały osoby powołane do organizowanie polskiej władzy
cywilnej. Wszyscy mieli pełnomocnictwa wystawione w języku polskim i języku rosyjskim. Nie licząc
Augusta Herbsta ekipa składała się z 26 osób – przyszłych urzędników, 4
kucharki i 5 milicjantów; większość z nich pochodziła w woj. kieleckiego, sam
A. Herbst był z Lwowa.
W dyskusji poruszono inny
problem nazewniczy – powrót do Macierzy. Podzieliło to dyskutantów, część
odrzucała tę nazwę uroczystości, część nie. Wg tych ostatnich słowo „Macierz”
oznacza Polskę i dobrze oddaje ideę tego lokalnego święta. Pojawił się innego
rodzaju problem nazewniczy – nagminne używanie słów „repatriacja” i
„repatrianci”. Kamil Kutny podkreślił, że nie mieliśmy do czynienia z
„repatriacją” a „expatriacją” – osiedleńcy nie wracali do swej ojczyzny, oni
swej ojczyzny zostali pozbawieni.
W trakcie debaty pani
burmistrz poruszyła problem udziału górowian w lokalnym święcie, a właściwie
ich absencję. Nie czują emocjonalnej więzi ze swoją małą ojczyzną. Sekretarz
Tadeusz Otto zadał pytania: czy to święto jest potrzebne i czemu ma służyć?
Nikt z obecnych nie pokusił się o odpowiedź.
Inną kwestią była nazwa
lokalnego święta, ale tu szybko wszyscy doszli do konsensusu. Padały różne
określenia – ustanowienie polskiej administracji, ustanowienie polskich władz,
powrót do granic Polski i powrót Góry
do Polski. Ta ostatnia nazwa – „powrót Góry do Polski” – będzie nazwą lokalnego
święta.
Zebrani jednomyślnie
opowiedzieli się w głosowaniu za datą 5 maja, niejednomyślnie, jedna czy dwie
osoby się wahały, za nazwą „powrót Góry do Polski”. Żeby nikt nie myślał, że
grupa historyków, pani burmistrz i sekretarz podjęli ostateczną decyzję. Jest
to wyłącznie propozycja, która będzie konsultowana z mieszkańcami i dopiero po
uzyskaniu ich aprobaty będzie obowiązywać.
Już po debacie dostrzeżono
pewien problem – zbitkę świąt o różnej randze: 3 maja świętujemy i składamy
kwiaty pod pomnikiem, 5 maja świętujemy i składamy kwiaty, 8 maja świętujemy i
składamy kwiaty.